piątek, 8 maja 2015

„Podwójne życie mojej córki” – Bebe Moore Campbell






Tytuł: Podwójne życie mojej córki
Autor: Bebe Moore Campbell
Rok wydania: 
2007
Wydawnictwo: 
Znak
Liczba stron: 436







Trina zawsze była przepięknym i nieprzeciętnie mądrym dzieckiem, będącym powodem do dumy jej matki Keri. Wszystko w ich życiu szło idealnie i kiedy Trina już była u progu dostania się na jedną z najlepszych uczelni, nagle zaczęły dziać się z nią niepokojące rzeczy zgarnięte w całość i okrzyknięte wkrótce mianem choroby psychicznej. Jak to ze służbą zdrowia i prawem (nie tylko polskim!) bywa, pojawiają się absurdalne problemy, uniemożliwiające skuteczne leczenie Triny. Jednak Keri nie poddaje się i w walce o zdrowie córki sięga po radykalne środki.

Nie owijając w bawełnę, już na samym wstępie powiem, że książka była niezwykle nudna. A już w szczególności jej pierwsza część. Nieustannie pojawiał się jeden i ten sam schemat, czyli ucieczka z domu Triny, trafienie jej do szpitala na 72 h, powrót do domu i początkowo posłuszne zażywanie leków, po czym palenie marihuany, a dalej kolejna ucieczka i analogiczny schemat. W międzyczasie występowały próby rozmów Keri z jej wiecznie zajętym pracą mężem, spotkania z jej obecnym partnerem – niespełnionym aktorem oraz praca w jej własnym second handzie. Okej, czasem występowały jeszcze inne wątki, nic nie wnoszące i urywające się tak szybko jak się pojawiły. Ogólnie rzecz biorąc nie działo się nic ciekawego, a książka utrzymana była w niezwykle nużącym i monotonnym stylu.

Na okładce książki jest napisane, że Trina cierpiała na chorobę wpędzającą ją w manię i depresję. Dobra, nie jestem psychologiem ani psychiatrą, więc jakoś dobrze się nie znam, ale ja w osobie Triny oznak depresji nie widziałam. Chyba że po prostu liczyłam na coś innego.

Od jakiejś dwusetnej strony akcja książki zaczęła się nawet rozkręcać. Keri zwróciła się o pomoc do nieformalnej i nielegalnej ale za to ponoć skutecznej instytucji. Jak na tak nużącą książkę można powiedzieć, że rozpoczął się w tym momencie nawet wątek sensacyjny.

W pewnym momencie wystąpił epizod, który zagroził funkcjonowaniu tejże instytucji. Zagroził, ale właściwie nie był szczególnie istotny i można byłoby go obejść. I wiecie co się wtedy stało? Po zapłaceniu sporej sumy tejże instytucji na leczenie Triny i po przejściu długiej drogi ku normalności, Keri postanowiła porzucić program… Dla mnie było to nie do uwierzenia. Skoro już tak daleko doszły i były na najlepszej drodze by tyle zyskać, dlaczego matka Triny się poddała?

Co mi się w tej książce podobało, to pokazanie postaci Keri z jej słabościami, czyli nieumiejętnością zaakceptowania nowej, niekorzystnej sytuacji, brakiem wdzięczności za małe rzeczy w obliczu dużych niepowodzeń. Czasem mam wrażenie, że cały świat ma jakiegoś bzika na punkcie nakazywania cieszenia się z małych rzeczy. Nie masz pracy, nie masz za co żyć i właśnie straciłeś partnera, ale co z tego! Pojawiło się słońce na niebie, więc MUSISZ się cieszyć, bo to takie ogromne szczęście… serio? Keri to autentyczna postać, która pokazuje, że w obliczu sporego problemu to niestety nie takie proste, jak by się wielu mogło wydawać.


Książkę czytałam i czytałam przez bardzo długi czas, a po dobrnięciu z nią do końca wcale nie byłam usatysfakcjonowana z lektury. To nie powieść przez którą przebrniecie w jeden wieczór. Dla mnie była niezwykle nużąca, monotonna i powtarzalna, ale o dziwo zbiera też wysokie noty. No cóż, jak to się mówi: „de gustibus non est disputandum”, dlatego to wybór jej bądź i nie pozostawiam wedle waszego uznania. 

18 komentarzy:

  1. Chyba raczej nie sięgnę, myślę, że by mnie niezmiernie znudziła. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama nie wiem. Obawiam się, że mogłaby mi się dłużyć, ale z drugiej strony, fabuła mi odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej podziękuję.
    Na razie mam na półce za wiele ciekawych pozycji :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba nie przeczytam, nie lubię książek, które się dłużą i rozkręcają dopiero po ponad 200 stronach... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fabuła jest ciekawa, ale trochę się boję, że mimo wszystko byłaby nużąca

    OdpowiedzUsuń
  6. Tytuł mnie zaciekawił, ale po twojej recenzji z pewnością nie skuszę się na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Łaa, zupełnie nie dla mnie - takie lektury są dla mnie po prostu stresujące.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tym razem chyba podziękuję, bo nie przepadam za monotonnymi książkami. Jestem zdecydowaną zwolenniczką akcji :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Raczej nie skorzystam z oferty Wydawnictwa Znak tym razem.. Fabuła mnie nie przekonuje, a od tej pozycji odsuwa mnie również Twoja recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  10. jakoś odbieram ową pozycję jako nużącą... nie lubię czekać na rozwój akcji zbyt długo

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że bohaterki nie postanowiły kontynuować programu, skoro tak daleko doszły. Nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Fabuła dość interesująca,ciekawa jestem czy spodobałaby mi się książka po przeczytaniu.Chętnie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślę że nie przeczytam. Nie dałabym rady przebrnąć przez początek:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Fabuła mnie zainteresowała - lubię taką trudną tematykę. Choć ta nuda i monotonia o której wspominasz za bardzo mnie nie zachęca. Jeszcze się zastanowię.

    OdpowiedzUsuń
  15. Niestety nie mam teraz zbyt wiele czasu na czytanie, więc pewnie odłożyłabym tę książkę po paru stronach.

    OdpowiedzUsuń
  16. Twoja recenzja raczej nie zachęca do sięgnięcia po tę książki ,więc sobie ją odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Spora książka i recenzja niezbyt zachęcająca. Póki co na szczęście mam kilka swoich pozycji do przeczytania. :)

    OdpowiedzUsuń