Kwiecień mijał sobie spokojnym i stabilnym tempem aż do połowy, później przeleciał jak z bicza strzelił i ani się obejrzałam, kiedy jego końcówka dobiegła końca.
Najważniejszą nowiną jeśli chodzi o ten miesiąc jest chyba to, że w końcu po pół roku nastawiania się psychicznego, wykupiłam sobie karnet na siłownię&fitness. Początkowo miałam zamiar chodzić głównie na siłownię, w rzeczywistości częściej jestem na zajęciach z fitnessu, bo bardziej mnie motywują ludzie i narzucony plan ćwiczeń. Generalnie rzecz biorąc jestem pozytywnie zaskoczona, że nie tracę chęci do działania i przynajmniej 5 razy w tygodniu jestem na siłowni, bo inaczej mi tego brakuje.
Za ćwiczeniami poszło zdrowe odżywianie, bo w końcu za jakiekolwiek zmiany w ciele odpowiedzialny jest w 70% sposób żywienia. Chociaż tym razem nie popadam ze skrajności w skrajność, tak jak to kiedyś bywało. Nie zamierzam mieć wyrzutów sumienia, gdy zdarzy mi się zjeść coś mniej wartościowego.
W tym miesiącu udało mi się również być na koncercie "Domowych Melodii". Znacie ten zespół, słuchacie, lubicie? Ja jedną z ich piosenek usłyszałam przypadkowo jakieś 2 lata temu i od razu wpadła mi w ucho, co wcale nie często się zdarza w moim przypadku. Była to "Buła" do której to do tej pory mam spory sentyment ;) Parę miesięcy temu zastanawiałyśmy się z koleżanką na jaki koncert mogłybyśmy pójść i wtedy wymieniłam ten zespół. I przeglądając ostatnio gazetę, zobaczyłam, że gra on, na dodatek w moim mieście - jak na zawołanie ;) Dlatego nie mogłyśmy sobie tego koncertu odpuścić.
Skrzypokrzywa! |
Jako miłośniczki mięsa wbrew logice wybrałyśmy się też z jedną koleżanką do... restauracji wegetariańskiej. Ciekawe było to doświadczenie, nie powiem że nie. Do wyboru wiele dań, których nazwy widziałam pierwszy raz w życiu. W końcu skusiłyśmy się na Borek, czyli rodzaj ciasta ze szpinakiem, serem bodajże feta i pewnie czymś jeszcze. Było smaczne, chociaż ostatecznie zgodnie stwierdziłyśmy, że do mięsa się nie umywa ;)
Co do książek to na początku miesiąca czytanie szło mi gładko. Niestety później przez załatwianie różnych spraw spowolniłam się. Ostatecznie przeczytałam do końca 4 książki, chociaż udało mi się przeczytać też większą część długo wyczekiwanego przeze mnie "Wilka z Wall Street".
Podsumowanie kwietnia w porównaniu do innych miesięcy mam wrażenie, że jest dość lakoniczne, a i pozbawione większej liczby zdjęć, ale jakoś ciągle zapominałam o ich robieniu. Mam nadzieję, że w maju będzie lepiej. A tymczasem życzę Wam udanej majówki - wypoczywajcie i bawcie się dobrze :)
Ja piję pokrzywę zbieraną w maju, mam zawsze zapas na cały rok. O siłowni nawet nie myślę, nie mam zacięcia do ćwiczeń fizycznych.
OdpowiedzUsuńpokrzywę pijam od dwóch lat i ją wielbię:)
OdpowiedzUsuńNatomiast ja kiedyś piłam pokrzywę - teraz jakoś nie potrafię się na nią przestawić :/
OdpowiedzUsuńJa obiecuję sobie zapisać się na siłownie od dłuższego czasu, ale jeszcze tego nie zrealizowałam... Fajnie, że Tobie się udało ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnej majówki! :)
Ja piłam pokrzywę, ale po kilku dniach rano miewałam lekkie nudności i zawroty głowy. Na opakowaniu w działaniach niepożądanych, choć rzadko spotykanych, właśnie to się znalazło. :D
OdpowiedzUsuńAmbitny kwiecień u Ciebie! Też do końca przeczytałam 4 książki.Życzę nam obu dobrego maja ;* :)
OdpowiedzUsuńA ja mam jakoś tak, że odechciewa mi się ćwiczyć, gdy tylko robi się cieplej;)
OdpowiedzUsuńAle zazdroszczę Ci tego koncertu, słucham sobie czasem Domowych Melodii - mega pozytywny zespół. Skrzypokrzywa rządzi :)) już się przyzwyczaiłam do smaku, choć na początku bardzo mi przeszkadzał.
OdpowiedzUsuńJak w tym Borku był ser feta to na pewno bym zjadła :D chociaż mięsko to jednak mięsko ^^
OdpowiedzUsuńJa też od jakiegoś czasu zbieram się, żeby chodzić regularnie na siłownię. Jednak jakoś cały czas odkładam to na później. Sama bardzo chcę przeczytać "Wilka z Wall Street". Mam nadzieję, że będzie niedługo na jakiejś promocji :))
OdpowiedzUsuńJak ja Ci zazdroszczę motywacji! Super, że wykupiłaś ten karnet:)
OdpowiedzUsuńOO restauracja wegetariańska:) WOW! Też bym się wybrała ;D
OdpowiedzUsuńPodsumowaniami motywujesz mnie do ćwiczeń, co wciąż odkładam. Uwielbiam herbatkę z pokrzywy, ale skrzyp mnie odstrasza. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo mi się podoba Twoje podsumowanie miesiąca. Fajnie, że piszesz o wszystkim, co się wydarzyło, a nie tylko o książkach :) Miłej majówki :)
OdpowiedzUsuńPo maturach też chcę wziąć się za siebie. Może nie siłownia, ale ćwiczenia w domu :)
OdpowiedzUsuńJa początkowo (kilka lat temu) zaczynałam ćwiczyć na siłowni, a jak zaczęłam chodzić na zajęcia fitness to się w nich zakochałam - a w szczególności to Zumba mnie zachwyciła. :)
OdpowiedzUsuńAle przyznaję, że ostatnio się rozleniwiłam - muszę wrócić do regularnych ćwiczeń. :)
Gratuluję motywacji co do cwiczęń :)
OdpowiedzUsuńA domowe melodie uwielbiam, kocham, ubóstwiam :D
Zazdroszczę wyjścia do restauracji. Ja na siłownię nie chodzę, ale za to biegam:)
OdpowiedzUsuńJa się wyżywam na badmintonie :D po pracy nie mam siły na siłownię...
OdpowiedzUsuńTeż coś staram się zdrowotnie zmienić, ale na razie mi średnio idzie...
OdpowiedzUsuńSama chciałam wykupić sobie karnet na siłownie, ale moja praca nieco mi to uniemożliwia. Czasami siedzę w niej po 12 h i nie mam weny ( i niekiedy czasu ) by poćwiczyć, niestety.
OdpowiedzUsuńZa to udało mi się przeczytać dość sporo książek ;)
Całkiem niezły ten kwiecień u Ciebie :)
OdpowiedzUsuń