Tytuł: Wojna polsko ruska pod flagą biało-czerwoną
Autor: Dorota Masłowska
Rok wydania: 2003
Wydawnictwo: Lampa i Iskra Boża
Rok wydania: 2003
Wydawnictwo: Lampa i Iskra Boża
Liczba stron: 206
Główny bohater książki to
stereotypowy dresiarz, Andrzej Robakoski zwany Silnym. Akcja rozpoczyna się od
wiadomości, że zostaje on porzucony przez swoją dziewczynę, którą to informację
otrzymuje pośrednio od koleżanki. Wzbudza to w nim mieszaninę smutku ze
zniechęceniem. Jednakże nie popada przez to w depresję ani się nie nudzi. Jego życie
przeplatane jest spotkaniami z coraz to nowymi dziewczynami i dawkami
amfetaminy, a wszystko to pod znakiem walki z Ruskimi i przygotowaniami do
festynu z okazji Dnia bez Ruska.
Oto książka której forma
jak i treść może nieźle przestraszyć, zniesmaczyć czy zgorszyć. Napisana
językiem pełnym błędów wszelakich, slangu młodzieżowego i łaciny podwórkowej. Z
pewnością nie wskazana dla językowych purystów. Z drugiej strony pełna przypadkowego
seksu, amfetaminy, przemocy i wulgaryzmów, więc czytelnicy wrażliwi, z dużą
dozą moralności także nie będą zadowoleni.
„Ani dzień dobry, ani
spierdalaj, czyste chamstwo bez sztucznych barwników.”
Jak się można domyślić nie
jest to literatura wysokich lotów zmuszająca do refleksji czy rozważań filozoficznych. Raczej po książki sięga
się po to, by się odchamić, ale w tym przypadku… łatwiej się można "uchamić".
A
jednak co mnie w tej pozycji ujęło to humor, którego z pewnością nie można
odmówić autorce. Raz po raz bawiły mnie myśli Silnego czy też dialogi, jakie
prowadził, a to nie zdarza się w moim przypadku zbyt często. Z pewnością
jeszcze parę lat temu, kiedy to koleżanka polecała mi tę pozycję, a ja byłam
poważnym człowiekiem z nienaruszalnymi zasadami, książka by mi się nie
spodobała, ale teraz… myślę, że wypożyczyłam ją w odpowiednim czasie, by
spojrzeć na nią z innej strony i ostatecznie postawić przy niej plusa.
„[…] a my z Lewym
rozglądamy się, przeczesujemy ręką włosy, sto procent niewinności, my z nią nie
mamy nic wspólnego, nawet innej płci jesteśmy.”
Ciekawym środkiem
zastosowanym przez autorkę było pojawienie się samej Doroty Masłowskiej jako bohaterki
książki. Jednakże w ostatnich czasach osobiście natknęłam się na tego typu
zabiegi i… zaczęło mnie już to denerwować. Dla mnie świadczy to trochę o
arogancji i zbyt dużym poczuciu własnej wartości pisarzy, stawiających ich w złym
świetle.
Jest to książka
kontrowersyjna, odważna i aż trochę dziwi, że w ogóle została wydana. I tu
ciekawostka, sama autorka napisała ją, mając 19 lat. Polecam osobom, które
chciałyby przeczytać coś całkowicie innego, oderwanego od typowych książek,
których schemat często jest porównywalny do innych. Trzeba tylko podejść do
niej z pewnym dystansem, bo inaczej można przeżyć niemały szok.
Wystarczy mi film, po którym nie wiedziałam co mam myśleć :] Książki nie mam ochoty ruszać. I podziwiam Cię za odwagę :P:P
OdpowiedzUsuńJakoś mała mnie interesuje ta książka :/
OdpowiedzUsuńZmęczyłam ją do końca, jednak proza Masłowskiej nie jest dla mnie. Nigdy więcej już jej nie dotknę.
OdpowiedzUsuńMi się nie udało nawet obejrzeć filmu do końca, jestem pewna że z tą książką będzie podobnie - dlatego na pewno po nią nie sięgnę. :))
OdpowiedzUsuńNie, nie nie, to zdecydowanie nie moje klimaty. Wszystkie te dialogi i teksty zawarte w książce tylko niepotrzebnie by mnie zdenerwowały:)
OdpowiedzUsuńdla mnie z Masłowska jest marną pisarką, a jeszcze gorszą aktorką i (o zgrozo) piosenkarką. Aż wstyd mi, że mieszkam w mieście, z którego się wywodzi.
OdpowiedzUsuńNie, nie... Po przygodzie z książką „Nocne zwierzęta” Patrycja Pustkowiak, która chyba ma ten sam klimat, stanowczo odmawiam temu tytułowi. Obawiam się, że drugi raz mogłabym czytania nie przetrwać xD
OdpowiedzUsuń