sobota, 4 października 2014

„Czytadło” – Tadeusz Konwicki






Tytuł: Czytadło
Autor: Tadeusz Konwicki
Rok wydania: 
1992
Wydawnictwo: 
Niezależna Oficyna Wydawnicza Nowa
Liczba stron: 205







Główny bohater budzi się na dźwięk dzwonka do swojego mieszkania. W jego drzwiach stoi policja, która oznajmia, że przyszła w sprawie śmierci młodej kobiety. Jej zwłoki, jak się okazuje, leżą na kanapie, a główny bohater jako podejrzany o zabójstwo trafia do aresztu. Po pewnym czasie wychodzi z niego za kaucją opłaconą przez nagle przybywającego z Ameryki dawnego znajomego, Toniego Mickiewicza. Udaje się do domu, gdzie wkrótce odbiera telefon. Jak się okazuje, dzwoni do niego kobieta, która… jest zmarłą parę dni wcześniej w jego domu osobą?

To znowu ostatnio przeczytana przeze mnie książka, którą śmiało mogę ochrzcić mianem dziwnej. I to bardzo. Główny bohater cierpi bodajże na swego rodzaju amnezję. Nie pamięta wielu rzeczy, co, jak i kiedy robił. Wspomnienia mu się zacierają, przypomina je sobie, jak przez mgłę. Ludzie, których spotyka na swojej drodze mu w tym nie pomagają, opisując zdarzenie różne od tych, które ten ma w swojej głowie.

Czytając książkę, nie wiadomo dokładnie co dzieje się naprawdę, a co jest wyłącznie fikcją. Czytelnik doznaje również swoistego uczucia deja vu. To wszystko wpływa na to, że w powieści panuje pewien chaos, nie ma sytuacji jasnych i nic nie jest przewidywalnego.

Główny bohater, jak sam twierdzi, cierpi na szczególną chorobę. Otóż brakuje mu motywu do życia. Bardzo spodobał mi się ten wątek, ponieważ jest tak życiowy i… rzecz jasna smutny. Każdy z nas zapewne miał taki moment w swoim życiu, że nie do końca wiedział, czy to co do tej pory robił, ma jakikolwiek sens. Tak ważne cele do których się dążyło, jakoś zaczynały tracić swoje znaczenie. A stąd już krótka droga do utraty sensu życia i chęci dalszej egzystencji. I sztuką jest wtedy z tej „choroby” wyzdrowieć.

„Wszyscy jesteśmy biedni. Ja jestem zdrowy i kompletnie chory. Cierpię na zanik tego nieznanego gruczołu, który uzasadnia codzienny ruch, powszednią krzątaninę, która każe rano wstać, umyć się, ogolić i wyjść na ulicę, żeby wydrzeć coś z pyska bliźniemu. Prawdę mówiąc czuję się trochę jak oszust. Wszyscy mnie traktują jak rywala, a ja jestem bezbronny. I to nie jest sprawa wieku. Uciszenie głodu życiowego, osłabienie popędów, apatia zmęczonego organizmu. Nie, to stało się jednego dnia. Zakaziłem się od kogoś niezidentyfikowanego bakcylem. Myślę, że nas jest dużo. To są ci wszyscy, którzy milczą albo uśmiechają się bez słów.”

Książka ostatecznie kończy się, nie wyjaśniając niczego czytelnikowi. Nawet ostatnie zdanie brzmi tajemniczo i jest urwane w połowie. Można tworzyć wiele teorii i tyleż samo domysłów. Ale… ja jednak wolałabym znać dokładne rozwiązanie i wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Na przykład kim była zmarła kobieta i która z wersji: głównego bohatera czy Mickiewicza była prawdziwa.

„Zawsze pocieszałem siebie w życiu, że komuś jest gorzej. Ale komu dziś jest gorzej ode mnie.”


Książka raczej nie w moim typie. Może to źle o mnie świadczy, ale wolę te powieści, gdzie wszystko jest relatywnie jasne i klarowne. Gdzie nie trzeba dopowiadać sobie różnych rzeczy, które może wcale nie są zgodne z rzeczywistością i „dręczyć się” tą myślą. 

8 komentarzy:

  1. Jakoś za bardzo nie mam ochoty na tę książkę - podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już sam tytuł mocno intryguje. ;) Będę szukać w bibliotekach, aż znajdę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że ta książka to spore wyzwanie dla czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
  4. o nie, nie, nie. Nie dla mnie ta książka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś nie mam ochoty na dziwne książki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może w tej "dziwności" jest właśnie urok... Jak trafię na tę książkę w bibliotece to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Boję się, że nie zrozumiałabym jej do końca, skoro jest jednak trochę dziwna :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Och, Konwicki! Czytałam kiedyś jego "Bohiń". Ciekawa lektura. Na tę jednak nie wpadłam, ale zawsze można wypożyczyć.

    OdpowiedzUsuń