poniedziałek, 26 września 2016

"Sealfit. W osiem tygodni do sprawności Komando Fok" - Mark Divine






Tytuł: Sealfit. W osiem tygodni do sprawności Komando Fok
Autor: Mark Divine
Rok wydania: 
2016
Wydawnictwo: 
Sine Qua Non
Liczba stron: 320






Ostatnimi czasy coraz więcej mówi się o sporcie i coraz więcej osób zaczyna ćwiczyć, nawet jeśli wcześniej zarzekało się, że będzie spędzać czas wolny wyłącznie na kanapie przed telewizorem. Powstaje wiele "nowych" rodzajów sportu, o których jeszcze parę lat temu nikt nie słyszał. Bo kto na przykład słyszał o czymś takim jak Sealfit?

Sealfit to program treningowy opracowany przez porucznika Marka Divine'a. Został on oparty na szkoleniu jednostek specjalnych Navy Seal. Już sam opis i w dodatku okładka wskazują na to, że to program treningowy przeznaczony wyłącznie dla najbardziej wytrwałych, mających ducha walki uczestników. I tak w zasadzie jest.

Zacznijmy od tego, że książka składa się na przemian z historii z życia Divine'a i poznanych przez niego komandosów oraz programów treningowych.

Jeśli chodzi o historie to niektóre były ciekawe, inne budzące zdziwienie, a jeszcze inne tragiczne. Jednak każda z nich kończyła się komentarzem ze strony autora. Przemyślenia te przedstawione zostały w nurcie nieco podniosłym i filozoficznym, zawierając pytania, na które czytelnicy sami muszą sobie odpowiedzieć. Może to niekoniecznie najlepsze określenie, ale mnie osobiście taki styl przywodził na myśl Paulo Coelho. I myślę, że w tym przypadku są dwa rodzaje czytelników. Pierwszy, do którego trafią takie podniosłe przemyślenia, zmuszając do własnych refleksji i działając niezwykle motywująco. Albo drugi, który lubi rzeczowe i konkretne informacje, bez zbędnego dumania i na takie pseudo filozoficzne rozmyślania może tylko zareagować przewróceniem oczu. Ja akurat zaliczam się do tego drugiego rodzaju, ale kto wie, może akurat jesteś czytelnikiem, na którego książka zadziała pozytywnie?
Druga główna część książki została poświęcona planom treningowym. Tu niestety pojawiają się małe schody, bo chcąc wykonać trening, należałoby mieć dostęp do siłowni lub być w posiadaniu ergometru, kettlebell, sztangi, drążka, piłki lekarskiej, kółek gimnastycznych... Planów treningowych jest też w tej książce dużo za dużo, właściwie co parę stron mamy podaną rozpiskę ćwiczeń, jakie powinniśmy wykonać. Na plus można jednak uznać zdjęcia obrazujące poszczególne ćwiczenia.

W książce tego typu oczywiście nie mogło zabraknąć porad dotyczących żywienia. Jak na entuzjastkę w tej dziedzinie przystało, był to mój ulubiony rozdział :) Autor namawia do przejścia na słynną od niedawna dietę paleo czyli tzw. jaskiniowców. Opowiada o jej ogólnych zasadach, zwraca uwagę na pokarmy, jakie warto spożywać i te, których lepiej unikać. Co prawda to już kolejna osoba, która nie udzieliła mi odpowiedzi na pytanie skąd (stosując się do zasad paleo) czerpać odpowiednie dawki węglowodanów, dobijając do chociaż dziennej minimalnej normy i nie doprowadzając się do stanu ketozy, ale rozdział generalnie na plus.

Nie mogę powiedzieć, by poprzez książkę biła energia motywująca czytelników do działania. Autor wydaje się raczej wyważonym człowiekiem, poprzez różne doświadczenia życiowe mającym ograniczone zaufanie do innych. Zaznacza, że Sealfit to nie program dla każdego, a jedynie dla najbardziej wytrwałych. I jasne, fajnie, że zwraca uwagę na to, żeby się dwa razy zastanowić, zanim zacznie się program treningowy. Jednak mam wrażenie, że przestrogami na każdym kroku Divine bardziej zniechęca niż zachęca do działania.

Jeśli chodzi o książkę to myślę, że to dość przeciętna pozycja z dziedziny sportu. Jak dla mnie zbyt dużo było w niej planów treningowych, za dużo coachingowego stylu i za mało motywacyjnego przekazu. Można przeczytać jednak bez rewelacji.

15 komentarzy:

  1. Ja i sport to dwa odrębne światy. Nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem książka zupełnie nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej zaliczam się do osób wytrwałych, ale mimo wszystko książka do mnie nie przemawia... Zdecydowanie bardziej preferuje filmiki, akurat w wypadku sportu wolę "żywe" instruktarze ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. to nie dla mnie taka tematyka bym sie nudziła;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie widzę tej książki na swojej półce. Ale faceci, którzy lubią czytać, mogliby być nią zainteresowani. Ja odpuszczam.
    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. taka dość męska pozycja:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zupełnie nie moja bajka ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kusząca! :)
    pozdrawiam, mikrouszkodzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Od razu przyszło mi do głowy, że niejednemu facetowi by się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To nie jest pozycja książkowa odpowiednia dla mnie, mimo iż od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem rozpoczęcia ćwiczeń. Twoja recenzja nie zachęciła mnie do lektury.
    W związku z sytuacją osobistą byłam zmuszona chwilowo zaprzestać prowadzenia bloga. Jednak, z powrotem mogę powrócić do tej przyjemności :)
    Pozdrawiam serdecznie- strefawyobrazni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że ta liczba planów treningowych może być plusem dla osób, które rzeczywiście chcą wykonać takie ćwiczenia i mają dostęp do odpowiednich sprzętów. Obecna moda na treningi siłowe z pewnością sprzyja popularności takich pozycji. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam kupić z ciekawości... Dieta Paleo jest dla mnie torturą ( nie przepadam za mięsem) i chyba koniec końców się nie skusze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Z tego co przeczytałam, to myślę, że facet wie o czym mówi. Zawsze podkreślam, że jak ktoś zaznacza, że pewne rzeczy nie powinny być stosowane przez niektórych to jest na plus.
    Jednak nadal nie mogę zrozumieć jednego. Przez pięć lat studiów miałam wtłaczane do mózgu, że każdy rodzaj pożywienia należy spożywać (oczywiście, jeśli nam nie szkodzi); nawet jeśli się ktoś odchudza lub chce wymodelować sylwetkę. Diety mono (czyli takie, które preferują jeden typ składnika pokarmowego) nie powinny być stosowane, chyba, że w krótkim okresie czasu. Diety takie mogą nam przynieść więcej strat aniżeli korzyści. Ja co dziennie się zastawiam jak mam skomponować moją dietę, żeby nie powtórzyć produktów, które jadłam poprzedniego dnia. Wiem, że dobrzy dietetycy również w ten sposób rozpisują diety swoim pacjentom. Na jedne produkty kładą nacisk, ale inne tylko minimalizują. Dzięki takim zabiegom mamy zagwarantowane odpowiednie dawki witamin i minerałów oraz wszystkich innych składników: białek, tłuszczy oraz cukrów. Również coraz częściej kładzie się nacisk na różnorodne związki przeciwutleniające.
    Jednak ja nikogo nie staram się namawiać do zmiany nawyków. Mogę mówić, pisać na blogu, ale każdy powinien postąpić tak jak on sam uważa. Mogę jedynie pomóc tym, którzy mają jakieś pytania!

    OdpowiedzUsuń