niedziela, 9 października 2016

Wrzesień 2016 - podsumowanie! + Co mnie zaskoczyło w Bułgarii?

Podsumowanie miesiąca miało pojawić się znacznie wcześniej niż w 1/3 miesiąca kolejnego, ale... niemiłym zrządzeniem losu dopadła mnie choroba, która siłą przygwoździła mnie do łóżka i nie pozwoliła z niego wyjść. Dziś dopiero jestem w stanie normalnie funkcjonować, zatem siadam przed laptopem i biorę się za zaległości. A dodatkowo wstawię jeszcze mały bonus tyczący się wakacji.

Maseczki rosyjskiej receptury :)
Tak naprawdę we wrześniu nie wydarzyło się zbyt wiele. A już na pewno nie zbyt wiele dobrego. Stres, stres, stres i jeszcze raz STRES! Dodatkowo jeszcze działanie na ostatnią chwilę, bo po co myśleć wcześniej? Oprócz tego korygowanie błędnego zaświadczenia o obronie licencjatu (w wyniku czego jako jedyna z kierunku dostałam dyplom; innym dalej wmawiają, że dyplomy nie zostały jeszcze wydrukowane :). Później dobitne zerwanie pewnej relacji, bezprzyczynowe rozluźnienie drugiej i przyczynowe rozluźnienie trzeciej. Ulotniła też mi się trochę motywacja do ćwiczeń, chęć czytania książek i pisania bloga :( Mam nadzieję jednak, że wszystko wkrótce wróci do normy.

Z dobrych rzeczy po wakacyjnej przerwie zaczęłam kontynuować udzielanie korepetycji. Kolejno byłam na dosłownie jednej rozmowie kwalifikacyjnej, po której otrzymałam odpowiedź twierdzącą odnośnie pracy i w listopadzie teoretycznie mam zacząć. I chociaż to praca w moim zawodzie, bardziej niż się cieszę, mam ogromny stres i obawy. Ach, no i oczywiście otrzymałam wiadomość, że zostałam przyjęta na studia II stopnia (tak jakby ktokolwiek u mnie na uczelni nie został przyjęty ;p). Wrzesień zakończył się wyjściem na miasto na drinków moc w celu uczczenia zwycięstw i zalania smutków, bo zawsze jest jakaś okazja, czyż nie?

Aa i byłabym zapomniała. Po 4 latach w relatywnie tej samej fryzurze w końcu się obcięłam. I to dość drastycznie. Na instagramie napisałam, że nie żałuję decyzji. Ale od tego czasu minął ponad tydzień i trochę jednak żałuję. Sami zobaczcie:

A teraz powrócę jeszcze do czasów lipca/sierpnia i mojego wyjazdu do Bułgarii. A dokładniej tego, co mnie w niej zaskoczyło albo z czym miałam do czynienia po raz pierwszy.

POD PRYSZNICEM
Kiedy po 30 h jazdy weszłam do hotelowej łazienki... byłam w ciężkim szoku. "Gdzie do cholery jest prysznic?" miałam ochotę zawołać, zanim z boku pomieszczenia nie dostrzegłam słuchawki z wężem od prysznica. I to w sumie by było na tyle jeśli chodzi o całą aparaturę. O brodziku i zasłonie można było tylko pomarzyć. Na środku łazienki była dziura odpływowa (tak to się nazywa?), do której spływała woda, zalewając przy okazji wszystko, co tylko w łazience stało. Myślałam, że to tylko specyfika naszego dziwnego hotelu, ale po zaczerpnięciu informacji, okazało się, że to typowe dla Bułgarii.
EVERY TIME IS COFFEE TIME
To jedna z rzeczy, która w Bułgarii zrobiła na mnie mega pozytywne wrażenie. Automaty z kawą stały na ulicach dosłownie na każdym kroku. Kawę można było zakupić, w przeliczeniu na polską walutę, już za niecałą złotówkę. O dziwo w smaku była mocna i intensywna, co po polskich automatowych lurach było dla mnie niezłym szokiem. Ach, no i do każdego kubeczka wskakiwała plastikowa łyżeczka - no uroczo <3
BANAN
I nie mam tu na myśli owocu a sprzęt wodny. To właśnie w Bułgarii po raz pierwszy miałam okazję na nim popłynąć. Znajomi, którzy ruszyli nim przed nami, z banana pospadali. A później wsiedliśmy my. I jako że osoby mi towarzyszące zapowiedziały na wstępie, że za wszelką cenę mamy nie dać się wyrzucić, całą drogę żyłam "w stresie", że jednak zlecę :D Ostatecznie udało nam się dotrwać do końca na powierzchni. I nawet nie wiecie jakie zakwasy miałam od trzymania za sznur przez... 10 minut? Godzina siłki to przy tym nic, serio :D Ale zabawa przednia, polecam!
ANGIELSKI TAKI CIĘŻKI
Jadąc do Bułgarii słyszałam, że mówią tam wyłącznie w swoim rodzimym języku. Nie do końca jednak chciałam w to wierzyć, bo przecież to państwo typowo turystyczne, zatem uważałam, że z porozumieniem się po angielsku nie powinno być większego problemu. Nic bardziej mylnego. Co prawda Bułgarzy jako tako rozumieli co się do nich mówi po angielsku, jednak kiedy mieli odpowiedzieć już coś w tym języku... tu zaczynały się duże schody. I w ostatecznym rozrachunku odpowiadali wyłącznie po bułgarsku. Dodając, że wszystko pisane było cyrylicą, rozpoczynała się niezła zabawa w zgadywanie :) Co prawda część restauracji miała w posiadaniu angielskie menu, lecz tak przetłumaczone, że można się było uśmiać. Po prawej stronie na przykład tzw. "nervous meatball" :D Cokolwiek autor miał na myśli.
RUCH ULICZNY
Jeśli chodzi o ruch samochodowy to chyba każdy kraj ma jakieś cechy charakterystyczne. Nie wiem, czy tak jest w całej Bułgarii, ale w miejscowości, w której ja byłam, auta jeździły bardzo wolno. Kierowcom nie przeszkadzała jazda pod prąd, sygnalizowanie skrętu pomimo jazdy na wprost czy tzw. "francuskie parkowanie" klinujące samochód za czy przed sobą. Nie zapomnę też pojazdu wyjeżdżającego z drogi podporządkowanej na w miarę ruchliwe skrzyżowanie... tyłem! Właśnie wyobraziłam sobie, jak by to wyglądało w Polsce. Klakson na klaksonie!
TAK I NIE
Z takich ciekawostek potakujące u nas kiwanie głową w Bułgarii oznacza "nie", natomiast pokręcenie nią jest u nich oznaką zgody. Całe szczęście, że Bułgarzy biorą poprawkę na turystów i rozumieją, że w innych krajach mają inaczej.
NAJWAŻNIEJSZE CZYLI... JEDZENIE!
Wracając jeszcze do restauracji, mają one swoją specyfikę. Z zasady nie ma tam czegoś takiego jak dania obiadowe, w sensie typowy kotlet+frytki+sałatka za tyle i tyle. Każde z tych rzeczy można znaleźć osobno w menu i zamówić, co nie brzmi oczywiście jak coś dziwnego. Jednak dziwnie zaczyna być, kiedy przynoszą zamówienie do stołu. Bułgarzy każdą jedną rzecz traktują jak osobny obiad i tym sposobem wszystko przynoszą na osobnych talerzach. Frytki stanowią jego wielki kopiec. Sałatka też prawie wypada z miski. Na trzecim talerzu ląduje mięso. Dosłownie nie idzie tego przejeść, a już na pewno zjeść w pojedynkę. Drugą kwestią jest to, że nie dostaniecie tego wszystkiego naraz, a będą Wam każdy talerz przynosić co parę minut. Podobnie jeśli do restauracji pójdziecie w więcej osób. Możliwe, że kiedy Wy zjecie już swój obiad, Wasi towarzysze dopiero go otrzymają.
KOCISKA
Teraz coś dla fanów tych zwierząt, a wiem, że znajdą się tacy. W Bułgarii koty są dziwne. Naprawdę! Wyglądają zupełnie inaczej niż w Polsce. Mają malutkie mordki i dłuuugie szyje. Wyglądają przez to trochę jak węże... I tu może zakończę swój opis, bo chyba zaczynam brzmieć dziwnie. W każdym razie dziwne, nieco intrygujące było to zjawisko i żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia żadnemu z nich :(

Tym postem temat lata i wakacji uznaję za zamknięty. Teraz czasu już tylko na szaroburą i deszczową, a może i kolorową, polską jesień :)

10 komentarzy:

  1. Kiedyś zdarzyło mi się trafić na taki prysznic w hotelu... To była absolutna masakra, w łazience wszystko pływało, jeśli ludzie mają tak w domach to szczerze współczuję osobie, której w obowiązku przypada ogarnianie łazienki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, ile włosów obcięłaś. Ja bym chyba też żałowała...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja całe życie mam krótkie włosy i uwielbiam je;)
    wakacji w Bułgarii zazdroszczę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że w twoim przypadku odświeżenie fryzurki dobrze zrobiło. Sama od dawna staram się zapuścić, ale niestety, na pewnej długości końcówki nie wytrzymują presji i łamią się, także mogę pomarzyć. Ale jeśli będziesz o nie dbała, raz jeszcze tak długie i zdrowe urosną ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję pracy i chętnych do korepetycji :)
    A choróbsko i mnie dopadło niestety, ale chęć do ćwiczeń mi nie przeszła ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha! Jak byłam w Bułgarii, to widziałam normalne koty! Fakt, łasiły się jak pies do kiełbasy i było ich mnóstwo, ale nie zauważyłam różnic w wyglądzie. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To te "moje" się nie łasiły ;p Leżały głównie bez ruchu i ciężko było odgadnąć, czy w ogóle jeszcze żyją.

      Usuń
  7. Zaskoczyła mnie ciekawostka o "tak i nie" :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie byłam w Bułgarii, ale chętnie bym pojechała. Jestem smakoszem kawy, więc odnalazłabym się tam! ♥

    OdpowiedzUsuń