Tytuł: Jedyne dziecko
Autor: Jack Ketchum
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 324
Arthura już od najmłodszych lat interesowało okrucieństwo i zadawanie
zła. Sprawiał dobre wrażenie, jednak nigdy nie tolerował sprzeciwu, za który
surowo karał. Lydia wychodząc za mąż za Arthura miała nadzieję na dobre i
spokojne życie po błędach z przeszłości. Niestety jej małżeństwo jest dalekie
od ideału. Kiedy Arthur ją uderza,
wyprowadza się z dzieckiem i decyduje na rozwód. Jak się okazuje mąż nie
skrzywdził tylko jej. Wkrótce dociera do niej szokująca i przerażająca prawda
dotycząca małego Roberta. Zamierza walczyć o zakaz zbliżania się Arthura do
dziecka. Niestety ten za wszelką cenę będzie chciał udowodnić, że dziecko jest
jego własnością.
To już druga książka autorstwa Ketchuma, którą miałam okazję
przeczytać. Wcześniej słyszałam już wiele na temat tego pisarza. Że jego
książki są obrzydzające, wstrząsające, koszmarne, drastyczne… Zresztą sam King,
uznawany za mistrza grozy, jest pod ich wrażeniem, a o „Jedynym dziecku”
wypowiada się następująco: „Jack Ketchum u szczytu swoich przerażających
możliwości. Wstrząsająca powieść.” Po takiej opinii można spodziewać się
naprawdę wiele…
Ale niestety ja tej całej atmosfery grozy, której oczekiwałam, nie
odczułam – może po prostu na za dużo liczyłam. Książka, owszem, porusza
straszny temat, z którym nikt nigdy nie powinien mieć styczności. Jednak ludzie
po takich przeżyciach potrafią to w bardziej wstrząsający sposób opisać.
Przerażający, chwytający za serce… Dla mnie w tej książce brakuje emocji.
„Dziewczyna z sąsiedztwa”, którą wcześniej czytałam trzymała w napięciu,
przerażała… Tutaj tego brakowało.
Na początku mamy ukazane urywki z dzieciństwa i młodości zarówno
Arthura jak i Lydii. Okrutne pomysły w pewien dziwny sposób wzbudzają
zainteresowanie. Niestety później atmosfera grozy w nich zawarta się ulatnia.
Nie mówię, że „Jedyne dziecko” jest książką złą. Ma rzecz jasna swoje
plusy. Czyta się ją wręcz błyskawicznie, nie zanudza, nie usypia. Oprócz tego
zawiera ciekawą historię, ale… dosyć zwyczajną. Thriller to dla mnie gatunek,
który powinien przerażać, więc podciągnięcie „Jedynego dziecka” pod tę
kategorię średnio mi pasuje. Myślę, że nie trzeba mieć do jej przeczytania
mocnych nerwów, jak wiele osób o tym informuje (chociaż bardzo wrażliwi mogą
mieć z nią jakiś problem).
P.S.: Post publikowany po długiej przerwie ze względu na upały, które doprowadzają mnie do szału i jednocześnie demotywują do wykonywania konstruktywnych działań. Co więcej, dziś okazało się, że jedna z napisanych przeze mnie recenzji w dokumencie tekstowym, mimo tworzonych kopii zapasowych, dziwnym trafem zniknęła. Ehh, musiałam się wyżalić :D Ale denerwowanie nic mi nie da, także biorę się do pracy i mam nadzieję, że szybko uporam się z zaległościami.
Ciekawa jestem jakie ja bym miała odczucia po jej przeczytaniu.Ciekawa recenzja;)
OdpowiedzUsuńmocna i niebanalna lektura widzę:)
OdpowiedzUsuńTeż źle znoszę upały :) A książkę chętnie bym poznała. I bardzo mi się podoba okładka :)
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne, ciekawa recenzja...podoba mi się to, jak piszesz o książkach
OdpowiedzUsuńJeej, dziękuję <3 dużo to dla mnie znaczy :)
UsuńMuszę w końcu przeczytać jakąś książkę Ketchuma. Tyle dobrego słyszałam o jego prozie.
OdpowiedzUsuńJa w przypadku dwóch powieści tego autora, które mam u siebie (w tym "Jedyne dziecko") liczę jednak na mocną, przerażającą lekturę. :)
OdpowiedzUsuńA co z tego wyniknie? Dowiem się jak przeczytam ;)
Dałabym szansę tej książce :)
OdpowiedzUsuńMi ostatnio też zniknęła cała recenzja i byłam taka zła!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDla mnie książki Ketchuma są mocne, bardzo emocjonalnie podchodzę i do Jedynego Dziecka i do Dziewczyny z sąsiedztwa...
OdpowiedzUsuńNie znam tej pozycji ;)
OdpowiedzUsuńi tak bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńNie mój gatunek, a skoro jakoś szczególnie nie polecasz, to tym bardziej nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam thrillerów, ale kiedyś muszę sięgnąć po taką książkę. :)
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać coś tego autora, ale chyba ten tytuł nie będzie pierwszym ;) Bardziej mam ochotę na "Dziewczynę z sąsiedztwa" :)
OdpowiedzUsuńhttp://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/
Zdecydowanie bardziej polecam właśnie "Dziewczynę..." ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTego typu książki powinny być właśnie bardzo nacechowane emocjami. Jak na razie sobie odpuszczę
UsuńZostałaś nominowana do LBA :)
UsuńNajs, dzięki! Odpowiem... tylko chyba w trochę dalszej przyszłości :)
UsuńMam na swojej półce "Dziewczynę z sąsiedztwa" próbowałam zdobyć "Jedyne dziecko" ale nigdzie nie ma...
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się bardzo ciekawie i niewykluczone, że kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńhmm to trzeba zacząć od tamtej albo nie własnie od tej aby po czymś mniej złowieszczego zabrać się za prawdziwe zło :P
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mam ochotę... Jeśli piszesz, że nie wywołuje większych emocji, to chyba mija się to z celem gatunku ;).
OdpowiedzUsuń