piątek, 24 kwietnia 2015

„Ćpun” – Melvis Burgess






Tytuł: Ćpun
Autor: Melvis Burgess
Rok wydania: 2002
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 286







Historiami o narkomanach zaczytywałam się, będąc mniej więcej w wieku głównych bohaterów dzisiaj prezentowanej książki. Wtedy dosyć łatwo było mi się z nimi utożsamić. Po latach z sentymentu do tematyki sięgnęłam po książkę „Ćpun”, by porównać swoje wrażenia.

Smółka ma 14 lat, spokojną i trochę zagubioną naturę. Wychowuje się w patologicznej rodzinie, w której króluje alkoholizm. Jego ojciec notorycznie go bije i to wpływa na to, że bohater pewnego dnia postanawia uciec z domu.
Jego dziewczyna Gemma to chaotyczna i wiecznie znudzona prozą życia nastolatka. Przechodzi bunt i nieustannie kłóci się z rodzicami, z którymi nie potrafi znaleźć wspólnego języka. Chcąc im udowodnić, że doskonale poradzi sobie bez nich, za przykładem Smółki sama również porzuca dom.

Początkowo wszystko udaje się znakomicie. Gemma i Smółka zaprzyjaźniają się z innymi uciekinierami, znajdują dach nad głową. Nie muszą nic robić i nikt im nic nie każe, więc śpią do późna, a wieczorami urządzają imprezy. Za nic mają rady i prośby zatroskanych rodziców czy też starszych kolegów. W końcu nowe życie wydaje się sielankowe, pełne nowych wyzwań i wolności, którą się zachłystują. Pojawia się pierwszy alkohol, pierwszy seks, pierwsze papierosy, pierwsza trawa, aż wreszcie pierwsze narkotyki…


Na początku byłam zszokowana postawą bohaterów. Ich młodym wiekiem i naiwnością. Przekonaniem o ich niepokonalności. Czasem miałam ochotę nimi potrząsnąć, klasnąć im przed oczami i wrzasnąć: „ej, czy nie widzicie, że niszczycie sobie życie?!”, nakazując by się opamiętali. Ale przecież to i tak by nic nie dało… Oni wiedzieli lepiej.

Losy bohaterów toczą się dalej, powoli lecąc po równi pochyłej. Co mi się zazwyczaj w tego typu historiach o narkomanach podoba, to niezwykły realizm i niesamowity klimat. Nie zabrakło tego i tutaj. Jedna i ta sama historia opowiadana jest z punktu widzenia wielu postaci, a każda z nich zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Dzięki temu mamy wrażenie, jakbyśmy siedzieli tuż obok osoby opowiadającej historię, która została dotknięta.

Bohaterowie sami nie wiedzą kiedy przekraczają magiczną granicę między kontrolą nad sytuacją a uzależnieniem. Początkowo nie chcą dopuścić tej myśli do świadomości, jednak z czasem przyznają, że coś jest jednak nie tak. I kiedy jedna z bohaterek zachodzi w ciążę, postanawiają rzucić nałóg... Jak się można domyślić, mimo wielkich przygotowań i nadziei niestety z marnym skutkiem.

Jeszcze tych parę lat zastanawiałam się, czemu bohaterowie mają tak słabą wolę. Oczywiście wiedziałam, że niezwykle trudno jest wyjść z nałogu, ale najbardziej załamywało mnie, że kiedy byli już na dobrej drodze, potrafili jednym ruchem zniweczyć całą swoją pracę. Dziś po przebywaniu w różnych środowiskach, w których zawsze oczywiście panowało przekonanie o braku problemu, mam jednak inne zdanie. W danym otoczeniu zawsze znajdzie się jakieś słabe ogniwo, które mimo najlepszych chęci całej reszty, bardzo łatwo może pociągnąć całe grono w dół. A odcięcie się od świata toksycznego? Wyobraź sobie, że za twoją decyzją już nigdy nie zobaczysz swojej rodziny ani grona bliskich znajomych, z którymi przeżyłeś całe lata. Że całe życie musisz budować od samego początku, licząc wyłącznie na siebie i wiedząc jakie są realia. Potrafisz? Ja nie za bardzo. I tak zaczyna się błędne koło.

Książka mimo wszystko kończy się dobrze, dając wiarę w to, że wyjść z nałogu jednak się da. Bohaterowie mimo że są młodymi ludźmi pod koniec powieści wypowiadają się tak, jakby przeżyli spory szmat życia. W końcu niosą ze sobą ciężki bagaż doświadczeń nabytych w myśl zasady „żyj szybko, umieraj młodo”. Książka przeraża, szokuje, wprowadza w melancholijny nastrój i zmusza do refleksji. Jest to na pewno pozycja warta uwagi. Napisana ku przestrodze innych. Chociaż z drugiej strony zawsze mnie to zastanawiało, czy tego typu książki wbrew zamysłowi nie kryją czasem w sobie pierwiastka zachęty?

21 komentarzy:

  1. Czytałam "My dzieci z dworca zoo" i ta książka była bardzo dołująca. Nie za bardzo lubię czytać o uzależnieniach od narkotyków. Jednak na pewno będę mieć na uwadze książkę "Ćpun" :))

    OdpowiedzUsuń
  2. W czasach szkolnych też zaczytywałam się w "Ćpunie" i podobnych książkach, nawet próbowałam sobie "Ćpuna" przypomnieć ( z marnym skutkiem ), bo czytam teraz "Milion małych kawałków", także fajnie, że trafiłam na Twoją recenzję, odświeżyłaś mi pamięć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tę książkę. Przynajmniej kojarzyłam okładkę. Dopiero gdy zaczęłam sobie czytać twoją recenzję wszystko mi się zaczęło przypominać. Najwidoczniej nie wywołała u mnie zbyt wielu ogromnych emocji skoro nie utkwiła mi w pamięci

    OdpowiedzUsuń
  4. Też miałam taki okres, że zaczytywałam się tego typu książkami. Pamiętasz "My dzieci z dworca Zoo"?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że pamiętam :D Dostałam tę książkę w prezencie na 14-te urodziny ;)

      Usuń
  5. Takie szokujące książki często dają sporo do myślenia. Zapisałam sobie jej tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  6. ostatnio męczyłam się z podobną książka tzn. musiałam przejść długą drogę z głównym bohaterem aby mógł wyjść z tego nałogu...

    OdpowiedzUsuń
  7. czytałam swego czasu dzieci z dworca zoo. i nie mam ochoty na tego lektury;p

    OdpowiedzUsuń
  8. Jako nastolatka czytałam inne pozycje o narkotykach, to przerażający nałóg i postawa bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Też czytałam taką literaturę, będąc w wieku głównych bohaterów. Jednak myślę, że to dobry pomysł, aby odświeżyć sobie podobne książki po latach. Doświadczenia i czas może całkowicie zmienić ich odbiór.

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba kiedyś ta książka wpadła mi w ręcę, ale nie jestem pewna. Również czytałam taką literaturę gdy byłam w wieku bohaterów i przyznam - wtedy mnie przerażała. Z racji tego, że wychowywałam się na wsi nie miałam dostępu do taich używek, ale obawiam się, co może dzieć się w miastach, nawet teraz.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mogę sobie przypomnieć czy czytałam tę książkę. Muszę sobie odświeżyć.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ta tematyka jest mi obca, nigdy nie spotykałam siez podobnymi książkami, ale kiedyś na pewno się nad nimi pochyle. Obawiam się, że w takich pozycjach, często chciałabym potrząsnąć bohaterami i wrzeszczeć na nich, właśnie za marnowanie życia.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałam okazję przeczytania tej pozycji, ale chyba nie napisałam recenzji tej ksiązki. W sumie dobrze, bo będę miała teraz pretekst do tego aby ją ponownie przeczytać. Wspominam ją naprawdę dobrzę, choć myśle, że lepsza od niej jest ta którą czytam teraz "My dzieci z dworca zoo" bardziej prawdziwsza ma się rozumieć, ponieważ oparta na prawdziwych wydarzeniach.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie lubię książek o narkotykach, za bardzo to przeżywam jakoś... :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Pięknie napisana recenzja ;) Też kiedyś zastanawiałam się,czy mimo wszystko takie książki delikatnie nie zachęcają do takich działań..Pozycja ciekawa,swojego czasu czytałam nałogowo takie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie czytałam jeszcze ani jednej książki o narkotykach, ale ta wydaję się być interesująca.
    Chociaż ja też nie lubię takich naiwnych bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pamiętam jak jako nastolatka zaczytywałam się w tego typu książkach, "ćpun" czy "my, dzieci z dworca z.o.o" bardzo mocno mną wstrząsnęły i zostawiły po sobie ślad

    OdpowiedzUsuń
  18. Szczerze mówiąc nie przypominam sobie, żebym przeczytała kiedyś jakąś książkę o narkotykach. Jakoś mnie do nich nie ciągnie, ani kiedyś, ani teraz i chyba już tak zostanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Podobnie jak Ty, czytałam książki o narkomanach gdzieś w okolicach gimnazjum, ale tej nie kojarzę i chyba na razie nie mam na nią ochoty ;)

    OdpowiedzUsuń