czwartek, 18 września 2014

„Zagubiona przeszłość” – Jodi Picoult







Tytuł: Zagubiona przeszłość
Autor: Jodi Picoult
Rok wydania: 
2009
Wydawnictwo: 
Prószyński i S-ka
Liczba stron: 528






Delia wiedzie szczęśliwe i spokojne życie. Ma uroczą córeczkę, przystojnego narzeczonego, kochającego ojca, oddanego przyjaciela i psa, który towarzyszy jej przy pracy marzeń. Czegóż więcej można chcieć od życia? Pewnego jednak dnia w drzwiach domu kobiety staje policja, aresztując jej ojca za porwanie. Porwanie jego własnej córki, którego dopuścił się 28 lat temu, zabierając ją od matki, zmieniając swoją i córki tożsamość i tym samym dając Delii nowe życie.

W tej powieści Jodi Picoult dotyka problemu alkoholizmu, który tyczy się paru bohaterów i mimo ich najlepszych chęci, tak łatwo nie chce ich opuścić. Pokazuje, że hasło „alkoholikiem jest się przez całe życie” jest jak najbardziej prawdziwe, a nałóg ten jest tak silny, że mimo życia w trzeźwości przez lata, bardzo łatwo jest na powrót przekroczyć barierę uzależnienia.

Pisarka daje również do zrozumienia, że często mimo iż widzimy, co złego dzieje się z kochanymi przez nas ludźmi, to wcale nie chcemy zdawać sobie z tego sprawy i zamiast przejrzeć na oczy, udajemy, że wszystko jest w najlepszym porządku. Często nie zadajemy pytań, ale to nie dlatego, że boimy się usłyszeć kłamstwo, ale dlatego, że prawda jest tak bolesna, że to właśnie jej za wszelką cenę nie chcemy usłyszeć.

Główną kwestią poruszaną w książce jest porwanie i w jego konsekwencji pytanie czy ojciec dziecka dopuszczając się go, postąpił słusznie. Z jednej strony odebrał swojej byłej żonie jedyną, ukochaną córkę, a Delii nie dał możliwości poznania prawdy. Ale z drugiej kierował się wyłącznie dobrem dziecka, chcąc zapewnić mu bezpieczne, spokojne i szczęśliwe życie. Dla mnie był to argument nie do przebicia. Wyobrażałam sobie, co mogłoby spotkać Delię w przypadku, gdyby nie doszło do porwania i… na pewno nie byłoby to nic dobrego. Ale oczywiście bohaterowie mieli co do takiego zachowania liczne wątpliwości a nawet i pretensje do ojca Delii, czego nie do końca mogłam zrozumieć wobec szczęśliwego życia jakie jej umożliwił.

No właśnie, i tu pojawia się pewna kwestia, która przynajmniej na początku mocno mnie irytowała, czyli to idealne życie Delii. Zewsząd była otoczona kochającymi ją ludźmi, którzy zachwycali się nią i byli w nią wpatrzeni jak w obrazek. Mimo problemów zawsze miała na kogo liczyć, zawsze miała wsparcie i pomoc. A czy tak wygląda życie każdego, pospolitego człowieka? No nie wiem… według mnie Delia miała ogromne szczęście i powinna być niezwykle wdzięczna za to, co ją spotykało. A miałam wrażenie, że książka skupia się na wielkim smutku, uznając za ogromny błąd odebranie dziecka matce.

Książka najbardziej zaczynała mi się podobać, gdy zaczynała dobiegać już końcowi, ponieważ wtedy miało miejsce wiele wzruszających chwil, wywołujących spore emocje. Na ostatnich kartach zawarły się również pewne mądre prawdy życiowe, z którymi nietrudno się zgodzić.

Oprócz interesujących wątków na sali sądowej opisywanych w taki sposób, że możemy się poczuć, jakbyś sami brali udział w procesie, akcja książki miała miejsce również w więzieniu. Dzięki temu możemy poznać atmosferę tego miejsca oraz zasady, te oficjalne, jak i przede wszystkim niepisane nim rządzące. A nawet w książce tej pisarka pociągnęła ciekawy wątek procesu produkcji metamfetaminy.


Na pewno nie jest to najlepsza książka Picoult, jaką czytałam, co nie oznacza, że oceniam ją źle. Jak zwykle przy twórczości tej autorki powieść czyta się szybko i pomimo trudnych tematów dosyć łatwo i przyjemnie. Mimo wszystko w przeciwieństwie do innych książek pisarki ta nie wywołała, przynajmniej w moim przypadku, rozdarcia wewnętrznego między dwiema stronami, z których każda ma swoją rację. Tu praktycznie od początku trzymałam stronę ojca Delii, a bieg wydarzeń sprawiał, że tylko się w swoim zdaniu utwierdzałam.

11 komentarzy:

  1. Uwielbiam książki Picoult:) a tej jeszcze nie znam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam dopiero dwie jej książki, ale mam nadzieję, że zmienię to w nadchodzącym roku akademickim :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Intrygujące te jej książki są, ale jak dla mnie - za bardzo niepokojące. Może się mi kiedyś upodobania zmienią, albo mnie odpowiedni nastrój najdzie... Zanim jednak to nastąpi, to raczej jej unikam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pędzisz z tą autorką jak szalona :D
    Naprawdę chętnie bym przeczytała:3

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam panią Picoult, jej "Krucha jak lód" to zdecydowanie jedna z moich ulubionych książek. Tej jeszcze nie czytałam, ale leży na półce i czeka na swoją kolej

    OdpowiedzUsuń
  6. W książkach tej autorki zawsze targają mną dylematy. W tym przypadku byłoby pewnie tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kwestia porwania przez ojca, który chciał w ten sposób ochronić swoje dziecko jest rzeczywiście sporna, co mnoży opinie, a tym samym daje możliwość do zaprezentowania jednocześnie kilku sądów. Dla ich poznania, chętnie sięgnęłabym po powieść.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszy raz słyszę, ale zapowiada się ciekawa książka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciągle słyszę o tej autorce, a jeszcze jej twórczości nie poznałam...

    OdpowiedzUsuń
  10. Urocza okładka:) Nie słyszałam nigdy dokładnie, o czym jest ta książka, dlatego tym przyjemniej czytało mi się Twoją recenzję. Pewnie podczas lektury tego tytuły, również jak i Ty, stanęłabym od razu po stronie troskliwego ojca. W sumie jest to oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta książka jeszcze przede mną, ale chyba zrobię sobie przerwę od Picoult- "Krucha jak lód" trochę mnie rozbiła. Ciekawe, czy po przeczytaniu będę mieć takie odczucia, jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń