Tytuł: Zagubiona przeszłość
Autor: Jodi Picoult
Rok wydania: 2009
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2009
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 528
Delia wiedzie szczęśliwe i
spokojne życie. Ma uroczą córeczkę, przystojnego narzeczonego, kochającego
ojca, oddanego przyjaciela i psa, który towarzyszy jej przy pracy marzeń.
Czegóż więcej można chcieć od życia? Pewnego jednak dnia w drzwiach domu
kobiety staje policja, aresztując jej ojca za porwanie. Porwanie jego własnej
córki, którego dopuścił się 28 lat temu, zabierając ją od matki, zmieniając
swoją i córki tożsamość i tym samym dając Delii nowe życie.
W tej powieści Jodi
Picoult dotyka problemu alkoholizmu, który tyczy się paru bohaterów i mimo ich najlepszych
chęci, tak łatwo nie chce ich opuścić. Pokazuje, że hasło „alkoholikiem jest
się przez całe życie” jest jak najbardziej prawdziwe, a nałóg ten jest tak
silny, że mimo życia w trzeźwości przez lata, bardzo łatwo jest na powrót
przekroczyć barierę uzależnienia.
Pisarka daje również do
zrozumienia, że często mimo iż widzimy, co złego dzieje się z kochanymi przez
nas ludźmi, to wcale nie chcemy zdawać sobie z tego sprawy i zamiast przejrzeć
na oczy, udajemy, że wszystko jest w najlepszym porządku. Często nie zadajemy
pytań, ale to nie dlatego, że boimy się usłyszeć kłamstwo, ale dlatego, że
prawda jest tak bolesna, że to właśnie jej za wszelką cenę nie chcemy usłyszeć.
Główną kwestią poruszaną w
książce jest porwanie i w jego konsekwencji pytanie czy ojciec dziecka
dopuszczając się go, postąpił słusznie. Z jednej strony odebrał swojej byłej
żonie jedyną, ukochaną córkę, a Delii nie dał możliwości poznania prawdy. Ale z
drugiej kierował się wyłącznie dobrem dziecka, chcąc zapewnić mu bezpieczne,
spokojne i szczęśliwe życie. Dla mnie był to argument nie do przebicia.
Wyobrażałam sobie, co mogłoby spotkać Delię w przypadku, gdyby nie doszło do
porwania i… na pewno nie byłoby to nic dobrego. Ale oczywiście bohaterowie
mieli co do takiego zachowania liczne wątpliwości a nawet i pretensje do ojca
Delii, czego nie do końca mogłam zrozumieć wobec szczęśliwego życia jakie jej
umożliwił.
No właśnie, i tu pojawia
się pewna kwestia, która przynajmniej na początku mocno mnie irytowała, czyli
to idealne życie Delii. Zewsząd była otoczona kochającymi ją ludźmi, którzy
zachwycali się nią i byli w nią wpatrzeni jak w obrazek. Mimo problemów zawsze
miała na kogo liczyć, zawsze miała wsparcie i pomoc. A czy tak wygląda życie
każdego, pospolitego człowieka? No nie wiem… według mnie Delia miała ogromne
szczęście i powinna być niezwykle wdzięczna za to, co ją spotykało. A miałam
wrażenie, że książka skupia się na wielkim smutku, uznając za ogromny błąd
odebranie dziecka matce.
Książka najbardziej
zaczynała mi się podobać, gdy zaczynała dobiegać już końcowi, ponieważ wtedy
miało miejsce wiele wzruszających chwil, wywołujących spore emocje. Na
ostatnich kartach zawarły się również pewne mądre prawdy życiowe, z którymi
nietrudno się zgodzić.
Oprócz interesujących
wątków na sali sądowej opisywanych w taki sposób, że możemy się poczuć, jakbyś
sami brali udział w procesie, akcja książki miała miejsce również w więzieniu.
Dzięki temu możemy poznać atmosferę tego miejsca oraz zasady, te oficjalne, jak
i przede wszystkim niepisane nim rządzące. A nawet w książce tej pisarka
pociągnęła ciekawy wątek procesu produkcji metamfetaminy.
Na pewno nie jest to
najlepsza książka Picoult, jaką czytałam, co nie oznacza, że oceniam ją źle.
Jak zwykle przy twórczości tej autorki powieść czyta się szybko i pomimo
trudnych tematów dosyć łatwo i przyjemnie. Mimo wszystko w przeciwieństwie do
innych książek pisarki ta nie wywołała, przynajmniej w moim przypadku, rozdarcia
wewnętrznego między dwiema stronami, z których każda ma swoją rację. Tu
praktycznie od początku trzymałam stronę ojca Delii, a bieg wydarzeń sprawiał,
że tylko się w swoim zdaniu utwierdzałam.
Uwielbiam książki Picoult:) a tej jeszcze nie znam
OdpowiedzUsuńCzytałam dopiero dwie jej książki, ale mam nadzieję, że zmienię to w nadchodzącym roku akademickim :)
OdpowiedzUsuńIntrygujące te jej książki są, ale jak dla mnie - za bardzo niepokojące. Może się mi kiedyś upodobania zmienią, albo mnie odpowiedni nastrój najdzie... Zanim jednak to nastąpi, to raczej jej unikam.
OdpowiedzUsuńPędzisz z tą autorką jak szalona :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę chętnie bym przeczytała:3
uwielbiam panią Picoult, jej "Krucha jak lód" to zdecydowanie jedna z moich ulubionych książek. Tej jeszcze nie czytałam, ale leży na półce i czeka na swoją kolej
OdpowiedzUsuńW książkach tej autorki zawsze targają mną dylematy. W tym przypadku byłoby pewnie tak samo.
OdpowiedzUsuńKwestia porwania przez ojca, który chciał w ten sposób ochronić swoje dziecko jest rzeczywiście sporna, co mnoży opinie, a tym samym daje możliwość do zaprezentowania jednocześnie kilku sądów. Dla ich poznania, chętnie sięgnęłabym po powieść.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę, ale zapowiada się ciekawa książka :)
OdpowiedzUsuńCiągle słyszę o tej autorce, a jeszcze jej twórczości nie poznałam...
OdpowiedzUsuńUrocza okładka:) Nie słyszałam nigdy dokładnie, o czym jest ta książka, dlatego tym przyjemniej czytało mi się Twoją recenzję. Pewnie podczas lektury tego tytuły, również jak i Ty, stanęłabym od razu po stronie troskliwego ojca. W sumie jest to oczywiste.
OdpowiedzUsuńTa książka jeszcze przede mną, ale chyba zrobię sobie przerwę od Picoult- "Krucha jak lód" trochę mnie rozbiła. Ciekawe, czy po przeczytaniu będę mieć takie odczucia, jak Ty :)
OdpowiedzUsuń