środa, 26 lutego 2014

,,Pokuta” – Anne Rice






Tytuł: Pokuta
Autor:
Anne Rice
Rok wydania: 
2011
Wydawnictwo: 
Otwarte
Liczba stron: 304







Młody mężczyzna Toby O’Dare od 10 lat niezmiennie wykonuje jeden i ten sam zawód – jest płatnym mordercą. Wybór odpowiednich atrybutów służących temu, by nie mógł zostać rozpoznanym, tworzenie trucizn, opracowywanie planu zabójstw to jego główne zajęcia tuż obok gry na lutni i czytania średniowiecznych książek. Pewnego dnia po zleconym zadaniu, jak zwykle udaje się w miejsce pobytu ofiary i niepostrzeżenie oraz bez większych problemów ją uśmierca. Jednak… zaraz po tym pojawia się jego anioł stróż, który zabiera go w podróż do XIII-wiecznej Anglii, by tam pod postacią dominikanina spełnił swoją misję.


Jest to kolejna książka w ostatnich czasach, której okładka mnie zauroczyła, natomiast treść niestety niekoniecznie. Generalnie jeśli zacznę już coś czytać, to nie lubię tego porzucać i zwykle muszę dojść z tym do końca i właśnie tak było w tym przypadku, ponieważ sama fabuła mnie nudziła i już po kilkunastu stronach byłam do niej źle nastawiona. Ok, nie powiem, że książka była w 100% beznadziejna. Podobał mi
się np. opis przygotowań głównego bohatera do zabójstw, jak i samych morderstw, intrygowało mnie to z jakim spokojem, opanowaniem i perfekcjonizmem podchodzi on do tych czynów. Ciekawy był również wątek młodości bohatera, pomijając fakt, że jego wielki talent i pomyślna kariera ulicznego grajka, jak dla mnie były zbyt nierealne. I to by było na tyle. Toby O’Dare rzekomo ateista, kompletnie nie wierzący w Boga… jednocześnie odwiedza kościół, zwraca się do Pana, wymawia słowa modlitwy… jaki to ma sens? Ponadto morderca z długim stażem, który bez większych wyrzutów sumienia popełnia kolejne zbrodnie od tak, gdy tylko pojawia się jego anioł stróż dosyć szybko zawierza w jego istnienie i od razu godzi się by spełnić misję, pomagając ludzkości. Jak dla mnie to wszystko było mocno naciągane. Jeśli chodzi o samą historię mającą miejsce parę wieków temu jej opis ciągnął się w nieskończoność, aby skończyć się tym, co każdy po poznaniu kilku jej szczegółów mógł się domyślić. Mnie książka nie zaciekawiła, sposób pisania autorki mi nie odpowiadał, jak dla mnie była zbyt naciągana, nie wnosząca nic ciekawego. Nieco jakby druga ,,Opowieść wigilijna’’ z tym że o jeszcze większym przeskoku, a właściwie natychmiastowym przelocie ze zła do dobra, właściwie bez żadnych wątpliwości, rozmyślań, walki z samym sobą bohatera. Ja jestem nastawiona co do niej niestety na nie.

2 komentarze:

  1. Książka zawiera zbyt mało plusów w porównaniu do minusów.
    Pewnie miałabym podobne odczucia co Ty, więc odpuszczę sobie.
    Choć - okładka piękna! <3

    OdpowiedzUsuń