Tytuł: Trucicielka
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 240
Książka francuskiego autora to zbiór czterech opowiadań
traktujących o miłości, a zarazem nienawiści, nadziei jak i zwątpieniu, obsesji
a także przez lata hodowanej w sobie woli zemsty.
1. Mary Maurestier, złośliwa starsza pani podejrzewana o
zabójstwo mężów i kochanka stanowi niejaką atrakcję w małym miasteczku, w
którym mieszka. Gdy do pobliskiej parafii przybywa nowy, młody proboszcz jako
jeden z nielicznych ludzi od razu zyskuje sympatię kobiety. Pewnego dnia Mary
przychodzi do niego do spowiedzi i wyznaje, że dokonała 5 morderstw. Jednak…
czy to co mówi wydarzyło się naprawdę?
2. Mechanik na statku otrzymuje wiadomość o śmierci jednej ze
swoich córek, jednakże nie wie dokładnie, która z nich umarła. W trakcie drogi
powrotnej bije się z myślami, rozważa, które z jego dzieci mogło stracić życie,
przywołuje wspomnienia, dokonuje refleksji, by ostatecznie po kilku dniach
stanąć na brzegu i dowiedzieć się prawdy.
3. Chris i Axel to dwoje młodych ludzi rywalizujących ze sobą
zarówno na polu muzycznym jak i sportowym. Kiedy w ostatecznej rozgrywce Axel
prosi kolegę o pomoc, Chris dochodzi do wniosku, że ten tylko udaje, by za
wszelką cenę odnieść sukces. Sam sięga po zwycięskie trofeum, po czym kiedy
wraca do Axla okazuje się, że na jakąkolwiek pomoc jest już niestety za późno.
4. Historia rzekomo wzorowej miłości pary prezydenckiej, która
za kulisami osnuta jest dozą nienawiści. Po wielu latach związku żona ma dość
zdrad, oszustw i wykorzystywania przez prezydenta. Pewnego dnia wyznaje niechęć
do niego i od tej pory krok po kroku w wyrafinowany sposób mści się na nim, by
ten w końcu odpokutował za swoje winy.
Wg mnie okładka książki jest wybitna i… to tyle jeśli chodzi
o wybitność owej publikacji. Może zacznę od tego, że wypożyczając ją byłam
przekonana, iż jest to powieść, a nie zbiór opowiadań, co niestety trochę mnie
rozczarowało. Autor w swoich zapiskach informuje, że: ,,O ile powieść można
traktować trochę jako graciarnię, o tyle nie jest to możliwe w przypadku
opowiadania’’ i cóż, trochę mi tej ,,graciarni’’ jednak brakowało. Pierwsze
opowiadanie jest jak dla mnie jakąś kompletną pomyłką i nie do końca rozumiem,
co ma ono na celu. Co do drugiego, to tu mogę zgodzić się, że forma opowiadania
jest w tym przypadku odpowiednia. Natomiast jeśli chodzi o opowiadania trzecie
i czwarte to moim zdaniem dużo lepiej by było, gdyby zostały one napisane w
postaci powieści. Historie są dosyć ciekawe, jednak opisanie ich na kilkudziesięciu
stronach sprawia wrażenie, że wydarzenia dzieją się zbyt szybko i czegoś w nich
brakuje. Przy większej objętości myślę, że zmusiłyby czytelnika do większego
namysłu i bardziej by wciągały. Pomijając to uważam, że historie są właściwie
dość banalne i sądzę, że autor mógł postarać się wymyśleć coś bardziej
wyszukanego.
O tej książce już słyszałam... o autorze tym bardziej.
OdpowiedzUsuńNie mówię nie, ale wątpię bym pogrążyła się w tę lekturę ;/
Trucicielka od jakiegoś czasu jest na mojej liście zakupów. Ale poluję na tą w twardej oprawie. Shmitt to niezwykły pisarz. Uwielbiam świat jaki potrafi wykreować z tą swoją dbałością o wszelkie detale i ludzkie słabości.
OdpowiedzUsuńTa książka stoi na mojej na półce już od kilku dobrych lat, ale jakoś nie mogę się zebrać, żeby ją przeczytać. Mam jednak nadzieję, że spodoba mi się trochę bardziej, niż Tobie. ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałem jeszcze opowiadań tego autora, ale mimo Twojej opinii kiedyś się z nimi zapoznam, choć może rzeczywiście nie z tym konkretnym zbiorem.
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam Schmitta. Chętnie do niego powrócę.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Autor od pewnego czasu kojarzy mi się z królem grafomanów, tj. P. Coelho, co nie jest dla niego najlepszą rekomendacją...
OdpowiedzUsuń