środa, 31 stycznia 2018

"Wołyń. Bez litości" - Piotr Tymiński







Tytuł: Wołyń. Bez litości
Autor: Piotr Tymiński 
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 488





Od czasu wejścia na ekrany filmu "Wołyń" dosyć głośno zrobiło się odnośnie ludobójstwa dokonywanego z rąk nacjonalistów ukraińskich. Natknęłam się na opinie, że "rzeź wołyńska" była dużo tragiczniejsza w skutkach od poczynań w obozach koncentracyjnych, a sami Ukraińcy zachowywali się jeszcze mniej ludzko niż naziści. Chcąc zweryfikować zasłyszane pogłoski, z chęcią zabrałam się za czytanie tej pozycji.

Książka rozpoczyna się napadem Ukraińców na polską wieś, dokonujących mordu na całej rodzinie Stanisława Morawskiego. Młody człowiek ogarnięty rozpaczą zakłada oddział partyzancki, by razem z innymi bronić Polaków przed kolejnymi atakami ze strony wroga. Dalsza część książki jest opowieścią o losach bohaterów kryjących się w lasach, atakujących Ukraińców, broniących się, padających ofiarom, leczonych i umierających...

Szczerze mówiąc, to książka trudna w odbiorze, którą bardzo długo czytałam. Pozbawiona jest emocji czy opisów relacji międzyludzkich. To książka skupiająca się przede wszystkim na opisie walk. Te oddane są z niezwykłą szczegółowością i to na pewno zasługuje na uwagę. Czytając książkę, możemy poczuć, jakbyśmy to my sami stali na polu walki w oczekiwaniu na odpowiedni moment, by zaatakować wroga. Mimo to moim zdaniem tego typu dość surowy styl jest skierowany raczej do wąskiego grona czytelników zafascynowanych historią, bitwami i potyczkami wojennymi. Dla przeciętnego odbiorcy opis walk i zasadzek przez kilkaset stron bez przerywników wkrótce staje się raczej monotonny.

Zabierając się za książkę, nastawiłam się na sporą dawkę okrucieństwa, nieludzkich mordów i odstręczających czynów. I niestety po przeczytaniu pozycji czuję spory niedosyt w tej kwestii. Prócz kilku drastycznych epizodów, które można by policzyć na palcach jednej ręki, brakowało w niej opisów napadów Ukraińców. Z tego powodu odniosłam wrażenie, że akcję książki można by przenieść właściwie na obszar jakiejkolwiek bitwy, niekoniecznie Wołynia. Gdybym miała opierać się wyłącznie na tej pozycji i porównać ją do książek traktujących o II wojnie światowej, to z pewnością "rzeź wołyńską" nie zaliczyłabym jako drastyczniejszą od obozów koncentracyjnych.

Podsumowując, jest to książka wobec której mam mieszane uczucia. Z jednej strony szczegółowość w opisach zmagań partyzantów z wrogiem zasługuje na uwagę. Popieram również rozpowszechnianie wiedzy wpływającej na świadomość odnośnie historii. Z drugiej jednak strony to książka dosyć monotonna i niełatwa w odbiorze. Dla zwolenników potyczek wojennych z pewnością warta uwagi. Dla osób mniej zafascynowanych takimi obszarami już niekoniecznie.

8 komentarzy:

  1. Nie wiem czy to książka dla mnie i czy się skuszę. Jeśli wpadłaby mi w ręce to dałabym jej szansę, ale jakoś szczególnie mnie nie kusi. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tę książkę, ale jeszcze jej nie czytałam. Za to Przybysz autora to utwór, który zrobił na mnie wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. trudny temat, trudna książka, obecnie wolę coś lżejszego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem osobiście, czy przypadła by mi do gustu. Nie lubię książek historycznych i cieżko mi sie czyta o ludzkich dramatach, ale mojemu Michałowi na pewno by sie spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Póki co nie przeczytam jej, ale może kiedyś dam jej szansę.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem komu mogę ją polecić, ale uczciwiem muszę powiedzieć, że ja nie przeczytam jej na pewno. Nie lubię ani tej tematyki, ani monotonnego przekazu. Podziwiam Cię, że znalazłaś na nią siłę! :) Choć nie jestem pewna co sądzić o Twoim wyznaniu, że czujesz niedosyt w kwestii "nieludzkich mordów i odstręczających czynów". :P

    OdpowiedzUsuń
  7. mocna pozycja nie wiem czy dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jednak nie mogę przebrnąć przez taką literaturą, jest dla mnie za ostra. W szkole dość niespodziewania i szybko przebrnęłam przez "Inny świat", ale miałam wrażenie, że autor w dość delikatny sposób opisuje losy ludzi. Po "Komu bije dzwon" nie mogłam zasnąć.
    Nie mam nic przeciwko o mówieniu o naszej tragicznej historii, ale wolałabym, żebyśmy się skupili nad tym co zrobić, żeby taka sytuacja nie powtórzyła się!

    OdpowiedzUsuń