wtorek, 8 sierpnia 2017

Czerwiec i lipiec 2017 - podsumowanie!


Krewetki
Czerwiec i lipiec za nami! Właściwie połowa wakacji minęła. I już nawet miałam napisać, że na całe szczęście nie było zbyt upalnie, ale ostatnie dni zdecydowanie temu zaprzeczają :)
Czekoladki z koniakiem

Czerwiec jak to czerwiec był napiętym miesiącem z zaliczeniami i egzaminami do pozdawania… albo i nie. W każdym razie dużo na tym ucierpiało – i to książki i to siłka i to blog i inne rzeczy.
Z rzeczy bardziej pozytywnych – niedawno co otwarli u nas w mieście lokal, w którym przyrządzają krewetki. Nigdy nie miałam okazji jeść większych krewetek, a tym bardziej tych owoców morza przyrządzonych przez kogoś innego niż przez samą siebie. Wybrałam zestaw krewetek w tempurze, który prócz nich składał się z bagietki, sałatki i dwóch sosów. I muszę stwierdzić, że tak dobrego jedzenia nie jadłam już od dawna.
W czerwcu wraz z zakończeniem roku szkolnego zakończyłam również udzielanie korepetycji. A w ramach ostatnich zajęć otrzymałam taki oto prezencik – czekoladki z koniakiem.

Lipiec za to był miesiącem bardziej wyjazdowym. Wraz z 1-szym dniem wyjechałam do Wrocławia, co by uczcić zakończenie roku akademickiego. Muszę przyznać, że miasto to zrobiło na mnie spore wrażenie. Począwszy od nadodrzańskich widoków, poprzez halę stulecia z fontannami „tańczącymi” w takt muzyki, kończąc na niesamowitej panoramie rozpościerającej się ze Sky Towera. A śpiewający przystanek „Arkady Capitol” rozbrzmiewał mi w głowie przez kilka kolejnych dni ;)
Kolejny weekend spędziłam w Warszawie. Stolica była moim celem do odwiedzenia od dawna i może wstyd się przyznać, że dopiero w wieku 23 lat odwiedziłam ją po raz pierwszy. Ale lepiej późno niż wcale! Warszawa z kolei w przeciwieństwie do Wrocławia pomimo urokliwych Łazienek, majestatycznego Starego Miasta i kultowego Pałacu Kultury nie podbiła mojego serca. To zdecydowanie za duże miasto jak dla mnie i jakieś takie zbyt ponure i poważne. Zgubiliśmy się w nim chyba ze 100x, a chcąc zapytać kogokolwiek o drogę spotykaliśmy samych nie miejscowych, którzy nie mieli pojęcia co, gdzie się znajduje.
Ostatni weekend lipca padł na kolejne większe miasto Polski czyli Kraków. To miasto położone najbliżej mnie, zatem jego zwiedzanie nie było dla mnie niczym zaskakującym, ale mimo wszystko mam sentyment do tego miejsca, a widok z Wawelu na Wisłę zawsze sprawia, że na wpół jestem zauroczona, a na wpół walczę ze swoim lękiem wysokości. Ale najważniejszym punktem odwiedzin Krakowa (jak na fankę z czasów dzieciństwa przystało) tym razem była wizyta w Dziórawym Kotle, czyli lokalu inspirowanym Harrym Potterem. Wiele słyszałam negatywnych opinii o tym miejscu, ale na mnie wywarło dobre wrażenie. Począwszy od dementora wiszącego na środku sali, przez szaty i tiary, w które oczywiście musiałam się ubrać, ciekawe nazwy w menu, pomysł z zamawianiem na podstawie czarodzieja wiszącego przy stoliku, a skończywszy nawet na motywie w toalecie… który wprost mnie rozbroił.
To ten creepy widok!
Dementor
Tymczasem lipiec za nami, a sierpień trwa w najlepsze. Oby tylko mniej upałów i wszystko będzie ok! ;) 

9 komentarzy:

  1. Nie długo tym lokalu inspirowanych Potterem. Fajnie, że o tym napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również za Warszawą nie przepadam. Nawet na zwiedzanie wolę nieco mniejsze miasta. Jak kiedyś przy okazji będziesz w Poznaniu to słyszałam, że obowiązkowym miejscem do odwiedzenia jest lodziarnia Kolorowa lodziarnia w Poznaniu (na przeciwko Okrąglaka). Mogę Tobie polecić tamtejsze lody, bardzo dużo smaków i rewelacyjne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo dzięki za info ;) Jest plan, żeby we wrześniu odwiedzić właśnie Poznań, chociaż nie wiem czy wypali. W każdym razie chętnie się dowiem, co jeszcze polecasz w tym mieście ;)

      Usuń
  3. Krewetek chyba nigdy nie zjem, nie ciągnie mnie totalnie :) i dużo zwiedziłaś - ja tylko Kraków i Zakopane :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że podobała Ci się Warszawa :) Ja mieszkałam tam 2 lata :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wrocław jest przepiękny! Gdybym drugi raz stała przed wyborem miasta na studia, to postawiłabym własnie na Wrocław. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale narobiłaś mi smaka na taki zestaw! A przed chwilą jadłam obiad, ale i tak bym takie coś jeszcze skonsumowała!

    Podpisuję się pod tym, żeby było mniej tych przeklętych upałów! Ja chcę śniegu! Chcę zimy! Chcę mrozu!

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń