czwartek, 31 grudnia 2015

Rok 2015 - podsumowanie!

Trudno uwierzyć, że rok 2015, niedawno jeszcze tak nowy, dobiega dziś końca. A przecież dokładnie pamiętam dzień, w którym pisałam post na temat kończącego się 2014 roku. Jeszcze lepiej pamiętam chwilę, w której podsumowywałam styczeń i nawet teraz odczuwam emocje, jakie mi przy nim towarzyszyły. Dziś chcę podsumować rok 2015. Początkowo stwierdziłam, że był to monotonny i byle jaki rok, ale później zaczęłam myśleć i wspominać i... musiałam puknąć się w głowę. Może to nie był rok szalonych zmian, wielkich sukcesów i ogromnych doświadczeń ale hej! To wcale nie znaczy, że był to zły rok. Ale od początku.


Styczeń - luty

Muszę powiedzieć, że pierwsze miesiące nie wróżyły wcale niczego dobrego. I więcej w nich było smutku niż radości.

- Po pierwsze musiałam zerwać pewne relacje, które do niczego dobrego i tak by już nie doprowadziły. Doskonale o tym wiedziałam, a jednak trochę ciężko było mi się z tym pogodzić.

- Po drugie miałam spory kryzys w związku ze studiami. Z ocenami nic nie szło do przodu, coraz częściej zdawałam sobie sprawę, że jestem w niewłaściwym miejscu, a równocześnie ciężko było mi zrezygnować, mając świadomość marnowania czasu. Dodatkowo znajomym, którzy byli jednym z nielicznych plusów uczelni, groziło wyrzucenie ze studiów. W tamtym momencie prawie marzyłam o tym, by nie zdać egzaminów i nie mieć z tymi studiami już nic więcej do czynienia. 
- Musiałam zrezygnować z koła naukowego, do którego uczęszczałam. Przez krótki czas dużo się dzięki niemu nauczyłam, a później... żałowałam, że w ogóle do niego przystąpiłam, bo myślałam, że tylko zmarnowałam czas. Chciałam na nie chodzić, jednak... zaczynało przejawiać lekkie podobieństwo do sekty więc zrezygnowałam :D Wiedza jednak nie wyparowała i teraz piszę pracę licencjacką z dziedziny wykładanej niegdyś na kole. Dzięki niemu wiem, co chcę w niej uwzględnić, mam określony plan pisania i rozumiem, o czym piszę. Gdyby nie ono pewnie teraz tak jak niektórzy moi znajomi nie miałabym nawet strony tytułowej i mówiąc kolokwialnie, byłabym w czarnej dupie ;) Także nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i przynajmniej jednego zmartwienia nie mam.

- Zrezygnowałam też z ówczesnej pracy. Sama w sobie nie wymagała większej odpowiedzialności i właściwie to nie robiłam w niej "nic", ale wbrew pozorom było to tak nudne, że aż wykańczające. Jednego z ostatnich dni jednak przeżyłam "terror". Od byłej szefowej usłyszałam wiele złych, wrednych i zupełnie bezpodstawnych komentarzy na swój temat, że aż postanowiłam się zwolnić. Najgorzej, że byłam tym wtedy tak zdruzgotana, że przepłakałam całe popołudnie, a później nieraz sama się podkopywałam, przypominając sobie jej słowa i wreszcie bałam się pójść do nowej pracy. Dziś wiem, jak mało wspólnego z rzeczywistością miały jej słowa i czego tylko żałuję to tego, że nie olałam głupiego gadania obcej mi osoby i nie powiedziałam jej kilku niemiłych słów, na które zasłużyła.

Marzec - maj

Później jednak przyszły lepsze dni a wraz z nimi:

- Półmetek mojej uczelni... przed którym początkowo się wzbraniałam, a ostatecznie okazał się świetnym wyjściem i chyba najlepszym czasem spędzonym w klubie, w jakim kiedykolwiek byłam.
- Później poszły koncerty. Przyznam, że wcześniej z rzadkością na nie chodziłam, a w 2015 roku byłam na bodajże 8! Najlepiej chyba wspominam koncert mojego ulubionego Czesława Mozila, którego to mogłabym słuchać zawsze i wszędzie oraz Luxtorpedy za mocną, chwytliwą i potrafiącą rozruszać publiczność muzykę. I obydwa te koncerty zupełnie za darmo - czyli jak widać trzeba tylko szukać okazji :)

- W międzyczasie zmieniłam specjalność na studiach. Zrobiłam to tylko, dla pewnego planu, którego... ostatecznie i tak nie zrealizowałam. Ale! Cieszę się, bo mam dużo bardziej przystępnych ludzi w grupie. Tym bardziej, że z poprzedniej każdy normalny uciekał i zostali już w niej prawie sami psychole ;p 

- Zaczęłam chodzić na siłownię! To coś co chciałam zrobić już od dłuższego czasu, ale wiecie... zwlekałam z tym i zwlekałam... ale w końcu chodzę i jestem z tego dumna, bo różnica między motywacją do ćwiczeń w domu a na siłowni jest kolosalna.
- Chciałam też zdrowo się odżywiać, ale... wyszło jak wyszło. Mimo to zauważyłam pewną rzecz. Tematyką zdrowego odżywiania się interesuję, więc trochę o niej czytam, trochę rozmyślam, trochę praktykuję na sobie. I mimo że dużej wiedzy w tym temacie nie mam, to mam swego rodzaju świadomość tego ile i czego mam zjeść, w jakich porcjach i czym co zastąpić. Widzę błędy i przewiduję ich skutki. Często też całkiem podświadomie sięgam po zdrowsze jedzenie i o dziwo do najgorszych świństw, jakimi się niegdyś objadałam, zbytnio mnie już nie ciągnie. Nawet słodycze, które dostałam na święta leżą przede mną i proszę by je otworzyć, a mnie... się nie chce ;p
- A na początku tego okresu zaczęłam na nowo udzielać korepetycji, co zawsze lubiłam i co chciałabym kontynuować.

Czerwiec - wrzesień 

W końcu przyszły wakacje. Z jednej strony to czas spokojnego wypoczynku. A z drugiej czas lenistwa i swego rodzaju bierności, za którymi nie przepadam. Lubię, gdy mam upchany grafik, a wakacje chcąc nie chcąc były trochę tego przeciwieństwem. No i nie znoszę też upałów, z którymi akurat w 2015 roku musieliśmy się trochę pozmagać.

- Byłam ze znajomymi nad morzem. Był to wyjazd lekko spontaniczny, więc z przygodami. I mimo że były problemy z biletami, noclegami i deszczową pogodą, to wyjazd bardzo mi się podobał, nie obył się bez śmiechu i zabawy. Szkoda tylko, że trwał wyłącznie 4 dni.
- Dostałam pracę związaną z moim kierunkiem studiów! Naprawdę nie spodziewałam się, że tak będzie, bo konkurencja była duża, a ja nie dostawałam odzewu przez dłuższy czas. Pracuję w niej na mniej więcej 1/2 etatu, bym mogła pogodzić ją ze studiami dziennymi. Cenię w niej to, że nie pracuję fizycznie. Cenię to, że mam miłych, sympatycznych i pomocnych  współpracowników. Cenię to, że na "dzień dobry" mogę wypić sobie kawę. Cenię to, że każda okazja tam jest dobra do wspólnego jedzenia ciasta. Cenię to, że w młodym wieku, nie ukończywszy jeszcze studiów, przy kiepskim rynku pracy, mogłam zacząć pracować w "swoim zawodzie". I jedyne czego nie cenię to tego, że sama praca w tej dziedzinie nie do końca jest moją bajką.

- Zmieniłam w końcu wygląda bloga! Ostatnie dni wakacji ciężko pracowałam przy wymyślaniu jego designu i pisaniu kodu. Wreszcie jest tu bardziej jasno, przestrzennie i mniej przytłaczająco. Dalej jednak coś mi w nim nie pasuje, ale problem polega na tym, że nie potrafię sprecyzować co. Mimo to jestem dumna z tego, że własnymi rękami stworzyłam coś na kształt moich wyobrażeń.

- Na sam koniec wakacji spełniłam swoje długoletnie marzenie i razem z przyjaciółką pojechałam do Grecji i zwiedziłam jej najważniejsze punkty. Długo szukałam jakiegokolwiek wyjazdu, który zwierałby w sobie i wypoczynek na plaży i zwiedzanie. Przekopałam cały internet i gdy już decydowałam się na inną opcję, cudem natknęłam się na tę ofertę. Nie dość, że byłam w Grecji - kraju, do którego zawsze chciałam pojechać, to jeszcze zwiedziłam w niej wiele miejsc - Ateny, Meteory, Skiathos, Olimp, Saloniki i inne małe, jednak niemniej urokliwe miasteczka.  
Październik - grudzień

Tu może działo się najmniej nowych rzeczy.

- Byłam w końcu na Targach Książki. Jak na blogerkę książkową wreszcie by wypadało ;)

- Parę dni temu wybiły 2-gie urodziny mojego bloga! I znowu przespałam tę datę. Trochę nawet nie dowierzam swojej wytrwałości i temu, że dalej tu jeszcze jestem :) A w czasie tego roku trochę się na blogu pozmieniało. Zaczęły pojawiać się podsumowania moich miesięcy, do których początkowo miałam ogromny zapał, a pod koniec zaczynały mnie pomału irytować. Jednak na dzień dzisiejszy jestem z nich zadowolona. Kontynuowałam pokazywanie moich stosików książkowych. Zaczęłam pisać posty kulinarne. A na koniec nawet zajęłam się recenzją kosmetyku.

- Przeczytałam co prawda mniej książek niż w zeszłym roku, średnio 3 w miesiącu, ale nie narzekam. Zetknęłam się z cudowną książką - "To, co zostało" Jodi Picoult, nad której czytaniem spędziłam niemal cały dzień. Na nowo obudziła ona we mnie zainteresowanie tematyką holokaustu, nazizmu, obozów koncentracyjnych, o której zaczęłam dowiadywać się coraz więcej. W tym roku poznałam i pokochałam książki Marii Nurowskiej, która tuż po Jodi stała się moją ulubioną pisarką. Na własnej skórze odczułam i doszłam też do jakże prostego wniosku, że tematykę książek, jak i poszczególnych pisarzy trzeba zmieniać, żeby się nimi nie "przejeść".
- To też rok, w którym przestałam się bać i nauczyłam się dość dobrze i pewnie jeździć samochodem. Co prawda prawo jazdy mam już prawie od 3 lat, jednak wcześniej jeździłam z lekką zgrozą w oczach. Jednak praktyka czyni mistrza i dopiero w tym roku czuję się pewnie na zatłoczonych, wielopasmowych ulicach, jeżdżąc tuż obok tramwajów.

- Zmieniłam się! Stałam się pewniejsza siebie i bardziej otwarta. Może nie w takim stopniu, w jakim bym chciała, jednak to z pewnością zmiana na plus.

Ahh, wreszcie koniec, mówiąc szczerze wykończyłam się pisaniem tego postu, a Wy pewnie jego czytaniem :D Miałam plan pisania tego, co chcę zrealizować w roku 2016, ale... za dużo miejsca zajęło mi podsumowanie roku 2015. Tak jak i wtedy tak i teraz mam nadzieję, że w nowym roku będzie się dużo działo. I mam też nadzieję, że pewne marzenia, niestety niezależne ode mnie w końcu mi się spełnią. I mam nadzieję, że to będzie rok pełen radości.

Wszystkiego dobrego!

12 komentarzy:


  1. Szczęśliwego Nowego Roku! Samych radości, sukcesów oraz wytrwałości w postanowieniach noworocznych. Życzę Ci siły w pokonywaniu własnych słabości i codziennych wyzwań, oraz mnóstwo uśmiechu i radości a jeśli zmian, to tylko na lepsze. :-)

    Pozdrawiam,
    www.kosmetykiani.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja próbuje zmieniać swoje nawyki żywieniowe <3 Szczęśliwego Nowego Roku kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne podsumowanie, oby kolejny rok był cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym odwiedzić Grecję :) Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczęśliwego Nowego Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja mam ochotę czytać więcej po ang w 2016:)

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja z przyjemnością zmierzyłam się z długością wpisu, naprawdę.
    Zaintrygowała mnie pozycja "To, co zostało". Właśnie czeka na mojej półeczce. Również mogę zaliczyć Jodi Picoult do ulubionych pisarek, jej treści po prostu pochłaniają na całe długie dnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały pomysł na podsumowanie, życzę Ci, aby rok 2016 obfitował w same wspaniałe wydarzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczęśliwego Nowego Roku Kochana! ;)
    Ale zazdroszczę Ci trochę, że pracujesz już w swoim zawodzie i to nie fizycznie! Ja szukam i szukam, i nic. :D Ale powodzenia! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Też chodziłam na siłownię, ale po dwóch miesiącach zrezygnowałam :( od wtorku robię podejście drugie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Byłam w Grecji - miło wspominam. :)
    Wszystkiego dobrego w nowym roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ogromnie zazdroszczę wyjazdu do Grecji ;D
    Też chciałabym chodzić na siłownię, ale póki co brakuje mi motywacji. Może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń