środa, 1 kwietnia 2015

Marzec 2015 - podsumowanie!

No i mamy już kwiecień :o Kiedy zleciał cały marzec? Sama nie wiem, ale pierwszy dzień nowego miesiąca to najlepszy czas na podsumowanie starego.

Pierwsza jego połowa przeminęła mi na wyczerpującej walce z zaległymi egzaminami na uczelni. Trzeba przyznać, że ciekawe to zjawisko, jak 3/4 grup nie chodzi na nowe zajęcia, bo wkuwa do starych albo gdy na II terminach egzaminów jest więcej ludzi niż na I ;) Takie tam paradoksy, ale najlepszym z nich jest to, że mimo iż myślałam, że ogółem poszło mi kiepsko, to ostatecznie jakimś cudem wszystko zdałam. W końcu święty spokój... na jakiś miesiąc.

Później podjęłam jeszcze jedną decyzją w związku ze studiami i mimo że początkowo wydawała mi się genialna, tak potem zaczęłam mieć obawy i zastanawiać się, czy nie stracę więcej niż zyskam. No cóż, to się jeszcze okaże (o ile się nie rozmyślę), a póki co zrobiłam pierwszy krok ku temu i zmieniłam specjalność.

W międzyczasie rozpoczęłam sezon ogniskowy i jadłam pieczone kiełbaski - pierwszy raz po przerwie smakują zdecydowanie najlepiej ;) A jeśli już mowa o jedzeniu to na Dzień Kobiet byłam w restauracji azjatyckiej i jadłam super danie złożone między innymi z sajgonek i kurczaka w tempurze. Na samą myśl mam ochotę zjeść je po raz kolejny. A Wy, lubicie tego typu kuchnię?

Druga połowa marca była dosyć leniwa. Oczywiście nie zabrakło czasu do rozmyślań dotyczących prób ogarnięcia życia. Prób... no właśnie. Miałam też załatwić parę nudnych, formalnych, ale i ważnych spraw, z tym że moja prokrastynacja oczywiście mi nie pozwoliła. No nic, 4 z nich będę zmuszona ogarnąć w kwietniu. Za to nie zabrakło czasu na spotkania z ludźmi, które były całkiem pozytywne. Chociaż nie ze wszystkimi wypaliło - nienawidzę po prostu zachowań ludzi, gdy w trakcie umawiania wykazują niezwykły entuzjazm, by najlepiej jeszcze w dzień spotkania oznajmić, że sorry, ale jednak się ono nie odbędzie... nawet bez żadnego uzasadnienia. Serio? Najlepsze jest to, że z osobami zaganianymi łatwiej jest się spotkać, niż z tymi które nie robią praktycznie nic.
Czekolady w promocji za około 2,80 zł :)
Raz nawet byłam na zajęciach z crossfitu. Widząc samych mięśniaków przed salą ćwiczeń razem z koleżanką bałyśmy się do niej wejść, ale gdy już to zrobiłyśmy... po godzinie treningu ledwo żyłyśmy, a ja podobno miałam gwiazdki przed oczami... a myślałam, że trzymałam się i wyglądałam całkiem nieźle xD Najgorsze i tak było dopiero po, czyli ciężkie zakwasy utrzymujące się przez kilka dni. Ale uczucia zaraz po ćwiczeniach świetne ;)

Po tym jak zrezygnowałam z pracy, początkowo zaczęłam się trochę nudzić. Później już się nawet przyzwyczaiłam, a na sam koniec nadarzyła mi się możliwość udzielania korepetycji. Pierwsze mam już za sobą i jestem pozytywnie zaskoczona. Chłopak, któremu je udzielam jest całkiem pojętny, wcześniej miałam dużo gorsze doświadczenia.

W trakcie porządkowania książek.
Jeśli chodzi o książki, to chyba zacięłam się na 3 przypadających na każdy miesiąc. Pierwsza z czytanych bardzo mnie nudziła i ciężko było mi ją ciągnąć. Jedna miło mnie zaskoczyła i mogłabym dorzucić nawet czwartą, gdybym nie porzuciła ją w trakcie - niestety czytało się ją słabo, a nie chcę się do niczego zmuszać. Ale mam nadzieję, że w kwietniu uda mi się już tą powtarzalną liczbę przekroczyć. Za to zamiast czytania w fazie porządków wszelakich postanowiłam też uporządkować moje półki z książkami. Gdzieś kiedyś przeczytałam tekst, że niby kto normalny układa książki według kolorów... no przecież ja! Czy mam się martwić, że mam coś nie tak z głową? Tak czy inaczej osobiście z pogrupowanymi w konkretną kolorystykę czuję się lepiej ;)

15 komentarzy:

  1. To chyba najciekawsze podsumowanie, jakie ostatnio przeczytałam :). A już się bałam, że jak ten post otworzę, to w dalszej części znowu te utrapione statystyki, co wszędzie, zobaczę :). A tak nawiasem mówiąc, to zrobiłam się przez ten twój post głodna, bo mi się ostatnie ognisko przypomniało ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego bardzo profesjonale przejścia od jednego tematu do drugiego :) Cóż, sprawdza się teoria, jak parę pierwszych zdań nie porwie, to reszty nie ma co czytać, na szczęście porwało do samego końca :)

      Usuń
    2. Jeej, dziękuję bardzo za miłe słowa i cieszę się, że podsumowanie się podobało :)

      Usuń
  2. ja chcę pracę zmienić ale póki co nie mam innych opcji :(

    OdpowiedzUsuń
  3. O! Sezon grillowy już rozpoczęty :) Chętnie zobaczyłabym efekt kolorystycznej biblioteczki !

    OdpowiedzUsuń
  4. O, muszę się wreszcie wybrać na jakieś ognisko! Podziwiam Cię za te korepetycje, ja nie miałabym do nich cierpliwości ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ognisko już też miałam. Bardzo oryginalne podsumowanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Och ja mam co chwile bałagan swych książkach ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Narobiłaś mi ochoty na taką kiełbaskę z ogniska ;)
    Bardzo fajne podsumowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie to najwięcej ludzi chodzi na III terminy, bo wtedy wykładowcy są zachwyceni, jeśli studenci potrafią cokolwiek i za nic dają 5 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas III terminy są płatne, więc wszyscy raczej dają z siebie wszystko na II. Poza tym II są zaraz koło I, za to III po ponad pół roku, więc wszystko do tej pory wyleci i trzeba się uczyć na nowo. Ach, no i ani trochę łatwiejsze te III terminy u nas nie są niestety </3

      Usuń
  9. Haha a u mnie nie ma zerówek i III terminów :D
    Mamy 2 podejścia i koniec, a kolosów jak grzybów po deszczu :D
    Co do specjalności to jest ryzyko jest zabawa! Warto ryzykować:) I mam nadzieję, a wręcz wierzę że zmiany przyniosą lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja układam książki według kolorów:) Mrrr kiełbaska z ogniska! Milion lat nie jadłam, bo zawsze jak coś t grill:( Zjadłabym te sajgonki i kurczaka, ale u mnie nie ma takich przysmaków:( Bardzo lubię sushi w tempurze:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Też się właśnie zastanawiam kiedy ten marzec zleciał....
    Ja to prawie cały czas układam książki, ciągle zmieniam ich ułożenie ;)

    OdpowiedzUsuń