piątek, 6 marca 2015

„Poduszka w różowe słonie” – Joanna M. Chmielewska





Tytuł: Poduszka w różowe słonie
Autor: Joanna M. Chmielewska
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: 
MG
Liczba stron: 280






Hanka to 30-letnia, zamknięta w sobie singielka, pozornie nastawiona wyłącznie na karierę w pracy i dopuszczająca w swoim życiu jedynie znajomość z Ewą, koleżanką jeszcze z czasów dzieciństwa. Ewa po walce z nowotworem umiera, osieracając córeczkę, która trafia pod opiekę Hanki. Przygnębiona, zamknięta postawa małej Ani i brak dobrego podejścia do dzieci Hanki sprawiają, że relację między nimi można określić mianem trudnej. Co więcej Łukasz, nowy kolega z pracy głównej bohaterki zaczyna zbliżać się do młodej kobiety, przekraczając granicę, którą ta wytyczyła i wprawiając ją w panikę. Aby odnaleźć się w nowej sytuacji Hanka będzie musiała zmierzyć się z koszmarami dzieciństwa, przed którymi uciekała całe swoje życie.

Parę lat temu czytałam książkę Joanny Chmielewskiej, po której to stwierdziłam, że nic tej autorki czytać więcej nie chcę. Z czasem jednak dowiadując się o np. „Poduszce w różowe słonie” doszłam do wniosku, że tematyka wydaje się ciekawa i diametralnie różna, od tej która była poruszana w przeczytanej przeze mnie wcześniej książce. Także styl pisania autorki wydał się całkiem inny, dlatego zasięgnęłam informacji i czego się dowiedziałam? Że Joanna Chmielewska a Joanna M. Chmielewska to dwie zupełnie różne osoby! Nie wiem, czy myślenie o nich jako o jednej i tej samej pisarce można już nazwać niezłą wpadką, niemniej jednak zaskoczenie było to dla mnie niemałe.

Powracając jednak do samej książki, jest ona przesiąknięta smutkiem i przygnębieniem, a każdy zawarty w niej ruch bohaterów jest jak stąpanie po kruchym lodzie. Każda z postaci musi się zmierzyć z nową rzeczywistością. Zarówno apatyczna Ania, której mama nagle, bez pożegnania zniknęła z jej życia. Jak i Hanka, musząca nauczyć się okazywania należytej czułości małemu dziecku. A nawet sam Łukasz, chcący odnaleźć drogę do przekroczenia niewidzialnego muru dzielącego go od Hanki.

Najbardziej przykry i wzruszający był dla mnie moment, w którym Ania wierząc w moc świętego Mikołaja, pełna nadziei i tymczasowej radości musiała zmierzyć się z ponurą rzeczywistością, rozczarowaniem i tym, co nieodwracalne akurat w wigilię świąt Bożego Narodzenia.

W książce można odnaleźć wiele retrospekcji z życia Hanki. Początkowo tych radosnych chwil z dzieciństwa, w którym mała odnalazła swoją przyjaciółkę na śmierć i życie, spełniając tym samym swoje marzenie. Z czasem dochodząc do traumatycznego wydarzenia, które położyło się cieniem na reszcie jej życia, sprawiając, że nic po nim nie było już takie same. Oddzielając grubą krechą to co było „przed” a „po”.
Ciężko jest czytać o krzywdzie wyrządzonej niewinnemu dziecku, które nigdy już nie jest w stanie wydorośleć, zachowywać prawidłowych relacji czy w głębi duszy być szczęśliwe.


Tło dla całej historii stanowią kuszące aromaty kawy i czekolady, a że założę się, że nie tylko ja obydwie z nich uwielbiam, muszę stwierdzić, że autorka wie, jak przyciągnąć do siebie czytelnika. Może książka wydaje się przygnębiająca, jednak wbrew pozorom znajdują się w niej przebłyski radości i nadzieja, że powoli można ze wszystkim sobie jakoś poradzić. Myślę, że będzie to idealna lektura szczególnie na zimowe wieczory (książkę czytałam na początku grudnia… nie wiem, czemu jej recenzję zamieszczam dopiero teraz :o).

22 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że książka mogłaby mi raczej nie przypaść do gustu, bo nie przepadam za taką tematyką, ale polecę ją mojej siostrze, bo ona lubi takie historie :)
    A jeśli chodzi o te dwie autorki to myślę, że i ja mogłabym się pomylić i wziąć je za jedną osobę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrzebuję Twojej pomocy:) Jak znajdziesz chwilę to wejdź do mnie i poklikaj w linki w najnowszym poście:) to wiele dla mnie znaczy:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam jeszcze twórczości autorki, ale wydaje mi się, że powinnam to zmienić w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. po recenzji czuję ciepło bijące z kart tej powieści :D i aromaty słodkie xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja sama również kiedyś myslałam że to ta sama osoba, a to wstyd, zwłaszcza że książki pani Chmielewskiej bez M bardzo mi się podobały. A pani M. Chmielewskiej również skradły moje serce !

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam już kiedyś o tej autorce i poluję na dwie powieści, między innymi właśnie na "Poduszkę w różowe słonie" ale w bibliotekach brak :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię dobre, polskie książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tytuł przyciąga uwagę, a myślę, że warto dać szanse naszemu autorowi :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam takie klimaty, a prozę autorki już znam, więc na pewno przeczytam tę książkę w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam jeszcze twórczości tej Autorki, ale bardzo chciałabym tę książkę przeczytać. Może uda mi się ją "dorwać" w bibliotece... :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Po Twojej recenzji jestem pewna, że to książka dla mnie. A swoją drogą mamy strasznie podobny gust czytelniczy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Patrzę na okładkę i widzę typową, lekką powieść dla nastolatek; czytam opis i recenzję rozumiem, że powieść ta wcale nie jest typowa ani lekka, tylko porusza pewne problemy. Zaciekawiłaś mnie, jestem ciekawa, co takiego stało się małe Hance, choć już zaczynam snuć podejrzenia. Nigdy nie słyszałam o autorce, ale po tą książkę z chęcią sięgnę, gdy będzie okazja :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Trochę martwi mnie to, że tyle w niej smutku :( a ja jestem podatna na to, co się dzieje w książkach :)

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja uwielbiam książki Joanny Chmielewskiej (starszej) :D Młodszą muszę kiedyś sprawdzić :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Taka smutna lektura chyba nie jest dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. czytałam tę książkę kilka lat temu i do dziś ciepło ją wspominam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Powiem o tej książce przyjaciółce. Na pewno przeczyta :)

    OdpowiedzUsuń