Tytuł: Poduszka w różowe słonie
Autor: Joanna M. Chmielewska
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: MG
Liczba stron: 280
Hanka to 30-letnia,
zamknięta w sobie singielka, pozornie nastawiona wyłącznie na karierę w pracy i
dopuszczająca w swoim życiu jedynie znajomość z Ewą, koleżanką jeszcze z czasów
dzieciństwa. Ewa po walce z nowotworem umiera, osieracając córeczkę, która trafia
pod opiekę Hanki. Przygnębiona, zamknięta postawa małej Ani i brak dobrego podejścia
do dzieci Hanki sprawiają, że relację między nimi można określić mianem
trudnej. Co więcej Łukasz, nowy kolega z pracy głównej bohaterki zaczyna
zbliżać się do młodej kobiety, przekraczając granicę, którą ta wytyczyła i wprawiając ją
w panikę. Aby odnaleźć się w nowej sytuacji Hanka będzie musiała zmierzyć się z
koszmarami dzieciństwa, przed którymi uciekała całe swoje życie.
Parę lat temu czytałam
książkę Joanny Chmielewskiej, po której to stwierdziłam, że nic tej autorki
czytać więcej nie chcę. Z czasem jednak dowiadując się o np. „Poduszce w różowe
słonie” doszłam do wniosku, że tematyka wydaje się ciekawa i diametralnie
różna, od tej która była poruszana w przeczytanej przeze mnie wcześniej książce.
Także styl pisania autorki wydał się całkiem inny, dlatego zasięgnęłam
informacji i czego się dowiedziałam? Że Joanna Chmielewska a Joanna M.
Chmielewska to dwie zupełnie różne osoby! Nie wiem, czy myślenie o nich jako o
jednej i tej samej pisarce można już nazwać niezłą wpadką, niemniej jednak
zaskoczenie było to dla mnie niemałe.
Powracając jednak do samej
książki, jest ona przesiąknięta smutkiem i przygnębieniem, a każdy zawarty w
niej ruch bohaterów jest jak stąpanie po kruchym lodzie. Każda z postaci musi
się zmierzyć z nową rzeczywistością. Zarówno apatyczna Ania, której mama nagle,
bez pożegnania zniknęła z jej życia. Jak i Hanka, musząca nauczyć się
okazywania należytej czułości małemu dziecku. A nawet sam Łukasz, chcący
odnaleźć drogę do przekroczenia niewidzialnego muru dzielącego go od Hanki.
Najbardziej przykry i
wzruszający był dla mnie moment, w którym Ania wierząc w moc świętego Mikołaja,
pełna nadziei i tymczasowej radości musiała zmierzyć się z ponurą
rzeczywistością, rozczarowaniem i tym, co nieodwracalne akurat w wigilię świąt
Bożego Narodzenia.
W książce można odnaleźć
wiele retrospekcji z życia Hanki. Początkowo tych radosnych chwil z
dzieciństwa, w którym mała odnalazła swoją przyjaciółkę na śmierć i życie,
spełniając tym samym swoje marzenie. Z czasem dochodząc do traumatycznego
wydarzenia, które położyło się cieniem na reszcie jej życia, sprawiając, że nic
po nim nie było już takie same. Oddzielając grubą krechą to co było „przed” a
„po”.
Ciężko jest czytać o
krzywdzie wyrządzonej niewinnemu dziecku, które nigdy już nie jest w stanie
wydorośleć, zachowywać prawidłowych relacji czy w głębi duszy być szczęśliwe.
Tło dla całej historii
stanowią kuszące aromaty kawy i czekolady, a że założę się, że nie tylko ja
obydwie z nich uwielbiam, muszę stwierdzić, że autorka wie, jak przyciągnąć do
siebie czytelnika. Może książka wydaje się przygnębiająca, jednak wbrew pozorom
znajdują się w niej przebłyski radości i nadzieja, że powoli można ze wszystkim
sobie jakoś poradzić. Myślę, że będzie to idealna lektura szczególnie na zimowe
wieczory (książkę czytałam na początku grudnia… nie wiem, czemu jej recenzję
zamieszczam dopiero teraz :o).
Wydaje mi się, że książka mogłaby mi raczej nie przypaść do gustu, bo nie przepadam za taką tematyką, ale polecę ją mojej siostrze, bo ona lubi takie historie :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o te dwie autorki to myślę, że i ja mogłabym się pomylić i wziąć je za jedną osobę.
Sądzę, że przeczytam! :)
OdpowiedzUsuńPotrzebuję Twojej pomocy:) Jak znajdziesz chwilę to wejdź do mnie i poklikaj w linki w najnowszym poście:) to wiele dla mnie znaczy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nie znam jeszcze twórczości autorki, ale wydaje mi się, że powinnam to zmienić w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńpo recenzji czuję ciepło bijące z kart tej powieści :D i aromaty słodkie xd
OdpowiedzUsuńJa sama również kiedyś myslałam że to ta sama osoba, a to wstyd, zwłaszcza że książki pani Chmielewskiej bez M bardzo mi się podobały. A pani M. Chmielewskiej również skradły moje serce !
OdpowiedzUsuńSłyszałam już kiedyś o tej autorce i poluję na dwie powieści, między innymi właśnie na "Poduszkę w różowe słonie" ale w bibliotekach brak :(
OdpowiedzUsuńBardzo lubię dobre, polskie książki ;)
OdpowiedzUsuńTytuł przyciąga uwagę, a myślę, że warto dać szanse naszemu autorowi :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty, a prozę autorki już znam, więc na pewno przeczytam tę książkę w przyszłości.
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze twórczości tej Autorki, ale bardzo chciałabym tę książkę przeczytać. Może uda mi się ją "dorwać" w bibliotece... :)
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji jestem pewna, że to książka dla mnie. A swoją drogą mamy strasznie podobny gust czytelniczy :)
OdpowiedzUsuńPatrzę na okładkę i widzę typową, lekką powieść dla nastolatek; czytam opis i recenzję rozumiem, że powieść ta wcale nie jest typowa ani lekka, tylko porusza pewne problemy. Zaciekawiłaś mnie, jestem ciekawa, co takiego stało się małe Hance, choć już zaczynam snuć podejrzenia. Nigdy nie słyszałam o autorce, ale po tą książkę z chęcią sięgnę, gdy będzie okazja :)
OdpowiedzUsuńMiałam takie samo odczucie.
UsuńTrochę martwi mnie to, że tyle w niej smutku :( a ja jestem podatna na to, co się dzieje w książkach :)
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam książki Joanny Chmielewskiej (starszej) :D Młodszą muszę kiedyś sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMusze ja przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTaka smutna lektura chyba nie jest dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńczytałam tę książkę kilka lat temu i do dziś ciepło ją wspominam.
OdpowiedzUsuńbrzmi kusząco;]
OdpowiedzUsuńPowiem o tej książce przyjaciółce. Na pewno przeczyta :)
OdpowiedzUsuń