czwartek, 2 stycznia 2014

„Kiedy odchodzą na zawsze ci, których kochamy” – Mary Sheepshanks







Tytuł: Kiedy odchodzą na zawsze ci, których kochamy
Autor: Mary Sheepshanks
Gatunek: Autobiografia
Rok wydania: 1999
Wydawnictwo: Bertelsmann Media 
Liczba stron: 496





 Książka o charakterze autobiograficznym opowiada historię Mary, która w wieku 21 lat wyszła za mąż za dyrektora szkoły, człowieka o 20 lat od siebie starszego. Początkowo nie do końca potrafiła odnaleźć się w nowym świecie, urodziła córkę chorą na toksoplazmozę, która była skazana na śmierć. Następnie kolejno przeżywała zgony swoich bliskich, by ostatecznie po latach walki męża z chorobami również i jego pochować, co odcisnęło się na niej głębokim piętnem.

Autorka przywołuje wiele sytuacji związanych ze śmiercią nie tylko swoich bliskich, ale również obcych sobie ludzi, którzy musieli stoczyć walkę z własną rozpaczą, cierpieniem i pogodzić się z tym, czego nie można odmienić. Porusza ważną kwestię tego, w jaki sposób należy się zachować, kiedy ktoś z grona naszych bliskich traci partnera, dziecko, rodzeństwo, przyjaciela... Dla wielu z nas jest to trudne zadanie, nie wiemy jak postępować, nie mamy pojęcia, co powiedzieć, aby wesprzeć daną osobę, a nie pogarszać jej stanu, tym bardziej jeśli sami nie przeżyliśmy podobnej tragedii. Wiele osób unika takiej osoby, boi się poruszać trudnych spraw, co wg autorki jest wielkim błędem. Mimo że osoba ,,osierocona’’ często może reagować gniewem, a błahe ukłucia urastają u niej do rangi wielkich, to ważne jest aby dać jej wsparcie, wysłuchać i w rozmowach nie unikać tematu zmarłego człowieka. Książka jest również skierowana do samych osób, które borykają się ze śmiercią bliskich. Pokazuje, że bardzo ważne jest cieszenie się z małych rzeczy, które są swego rodzaju pociechą i dzięki temu pomagają przetrwać czas rozpaczy. Skuteczna może być również praca, która pomaga przetrwać, o ile ma się na nią energię, a także realizowanie zainteresowań. Oprócz tego autorka daje jeszcze wiele innych rad, pokazuje co należy robić, a czego bezwzględnie nie, lecz mimo wszystko daje do zrozumienia, że każdy z nas jest inny, w inny sposób odczuwa cierpienie i różny może być czas godzenia się z utratą bliskich.

Szczerze powiedziawszy moje uczucia co do tej książki w miarę czytania znacznie się zmieniły. Początkowo w dużej mierze mnie ona nużyła, nie potrafiłam dostrzec niczego interesującego w wierszach wplatanych przez autorkę. Moje zdanie było takie, że większość z nas utraciła kiedyś kogoś czy to bliższego czy też dalszego, jednak nie każdy od razu zabrał się za pisanie książki na ten temat. Byłam nawet nieco zła na autorkę, ponieważ tuż po śmierci zawsze otaczało ją grono licznych i prawdziwych przyjaciół, a także członków rodziny, którzy dawali jej ogrom wsparcia i byli na miejscu zawsze kiedy ich potrzebowała, a mimo to opisywała o swojej beznadziejnej sytuacji. Oczywiście śmierć bliskich to coś okropnego, niemniej jednak uważam, że nie każdy miał po niej tyle szczęścia, by móc liczyć na kogokolwiek, wielu musiało podołać swojemu cierpieniu samodzielnie albo nawet borykało się ze swoim nieszczęściem, aż do końca życia, toteż uznałam autorkę za nieco egoistyczną osobę. W trakcie czytania książki nie wiem czy przez to, że coraz bardziej starałam się wczuć w opisywaną sytuację, czy opisywanie refleksji autorki nieco się zmieniło, w każdym razie zaczęłam nieco inaczej na to patrzeć. Zdałam sobie sprawę, że pisarka dostrzega i
jest w dużej mierze wdzięczna za pomoc swoim bliskim. Godne podziwu jest to, że mając około 60 lat zaczęła pracować, nie mając wcześniej wyuczonego zawodu, co podniosło na duchu i zmotywowało inne osoby. Dzięki temu co przeżyła była w stanie pomóc wielu innym osobom a i samą książkę napisała ku pomocy innym. Nie trzeba nikogo stracić, wystarczy samemu przejść jakiekolwiek głębsze nieszczęście, przez dłuższy okres czasu cierpieć, by czytając niektóre fragmenty dostrzec, że autorka rzeczywiście była w czarnej rozpaczy. Nawet jej wiersze, które początkowo nie miały dla mnie żadnej wartości, z czasem zaczęłam doceniać i dostrzegać to, co autorka chciała przez nie przekazać. Uważam, że książka jest warta przeczytania, zawiera liczne porady, fragmenty, które można uznać za sentencje, niemniej jednak sądzę, że tylko osoby, które przeżyły prawdziwe cierpienie, i to niekoniecznie związane ze śmiercią bliskich, będą w stanie utożsamić się z autorką i dostrzec prawdziwe piękno i sens książki.  

3 komentarze:

  1. Będę miała tę książkę w pamięci, bo od czasu do czasu chętnie czytam powieści w takim klimacie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za tego typu książkami. Rozumiem, że mogą pomóc innym przeżyć tragedię, ale mnie do siebie nie przekonują. Każdy przeżywa śmierć bliskich na własny sposób, każdy też potrzebuje moim zdaniem różnego rodzaju wsparcia i nie widzę tutaj uniwersalnych rozwiązań.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za smutna jak dla mnie. Książka z pewnością pomogłaby pogodzić się z tragedią. Póki co żyję szczęśliwie z rodziną u boku. Zostanę przy swojej fantastyce. :)

    http://shelf-of-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń