Tytuł: To, co zostało
Autor: Jodi Picoult
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 560
Sage Singer, zrozpaczona po śmierci matki, zaczyna uczęszczać do grupy
wsparcia, gdzie poznaje i zaprzyjaźnia się ze starszym panem. Josef Weber to
emerytowany nauczyciel, miłośnik zwierząt, społecznik szerzący dobro. Pewnego
dnia zwraca się do Sage z prośbą o przysługę – chce by ta mu wybaczyła i
pomogła mu umrzeć. Jak się okazuje, mężczyzna nie jest tym, za którego podawał
się przez prawie 70 ostatnich lat. Josef wyjawia swój przerażający sekret z
przeszłości. Był SS-manem w obozie koncentracyjnym, a na swoim koncie ma śmierć
milionów Żydów. Jak postąpi Sage, wiedząc o tej prawdzie, której nikt nie chciałby usłyszeć?
Nie istnieje wiele książek, które wzbudzają we mnie ogromne emocje,
wbijają mnie w fotel, robią na mnie wielkie wrażenie, sprawiają, że nie mogę
się od nich oderwać, a po przeczytaniu nie pozwalają o sobie zapomnieć. Jeśli
jednak na takie natrafię, są one dla mnie prawdziwymi perłami spośród
pozostałych lepszych bądź gorszych lektur. I z całym przekonaniem mogę
stwierdzić, że „To, co zostało” jest właśnie jedną z nich.
Co byście zrobili, gdyby ktoś powiedział Wam, że za młodu znęcał się i
mordował miliony ludzi? Że miejscem jego pracy był najstraszniejszy obóz
koncentracyjny, a jego zadaniem zagłada Żydów? Ja szczerze powiedziawszy nawet
nie potrafię wyobrazić sobie takiej sytuacji. Sage początkowo również nie może
uwierzyć, ale z uwagi na swoją babcię, która przeżyła obóz zagłady, zaczyna
kiełkować w niej ziarno niepokoju, które zamienia się w chęć udowodnienia winy
Weberowi i wymierzenia mu sprawiedliwości. Ale… czy istnieje jakakolwiek kara,
która byłaby adekwatna do jego winy?
Ku mojemu zdziwieniu, Jodi Picoult, rodowita Amerykanka, zabiera nas
nie dość że poza swój kontynent zamieszkania, to na dodatek… do samej Polski.
Poznajemy Minkę (babcię Sage) początkowo jako szczęśliwą, rozpieszczoną
dziewczynkę, która stopniowo będzie musiała stawiać czoła przeciwnościom, jakie
przynosi wojna. W getcie żydowskim, w którym mieszka, będą kończyły się
pieniądze, pożywienie, a wreszcie i nie będzie miała dachu nad głową. Kiedy
jednak zacznie tracić to co najcenniejsze w życiu, dopiero wtedy odczuje co to najgorszy
ból. W samym obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu będzie powoli tracić nadzieję,
a jedyne co ją będzie trzymać przy życiu to garść ciepłych wspomnień z
dzieciństwa.
Jodi Picoult wykreowała fascynująco realistyczną i jednocześnie do bólu
przygnębiającą historię, której czytanie ciężko było przerwać i o której trudno
jest zapomnieć. W Oświęcimiu byłam dwa razy (i jeśli ktoś tego miejsca nie
odwiedził, to szczerze do tego zachęcam… a raczej nie tylko zachęcam, a
nakazuję, by się w nim stawić, bo według mnie to punkt obowiązkowy dla każdego
człowieka), więc może dlatego jeszcze łatwiej było mi sobie cały przebieg
zdarzeń wyobrazić, bo wszystkie obrazy automatycznie wyrastały mi przed oczami.
Historię zbrodni wojenny poznajemy z punktu widzenia ofiary ale nie tylko. Dowiadujemy się również o życiu, uczuciach i myślach samego oprawcy, co jest zdecydowanie rzadkością w literaturze wojennej. Chcąc nie chcąc, stawiamy się w roli SS-mana, by spróbować choć w jakimkolwiek stopniu zrozumieć, co doprowadziło go do takiej a nie innej sytuacji.
Książka stawia przed nami wiele pytań i zmusza do licznych refleksji
odnośnie przebaczania, sumienia, życia po tragedii. Cieszę się, że Jodi Picoult
poruszyła taki temat i napisała o nim tak dobrze. Jako że jej powieści
przekładane są na wiele języków i czytane na całym świecie, więcej ludzi będzie
mogło poszerzyć, a może i w ogóle posiąść wiedzę na temat tragicznej historii,
jaka miała miejsce na ziemiach Polski. To niesamowita książka, do której
przeczytania serdecznie zachęcam. Spośród wielu powieści Picoult jakie
przeczytałam, dwie z nich zrobiły na mnie ogromne wrażenie i zawsze będę je
polecać. Od teraz „To, co zostało” dołącza do nich i staje się trzecią, która
zasługuje na miano arcydzieła.
Ciekawa książka, po którą pewnie kiedyś sięgnę ;). Lubię takie kilmaty, chociaż poglądy co do takich spraw mam swoje :). Chociaż ciężko czasem oceniać z perspektywy obserwatora.
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę świetnie:) Mam ją w planach.
OdpowiedzUsuńKsiążki jeszcze nie czytałam i koniecznie muszę to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńW Oświęcimiu byłam dwa lata temu i chyba nie zapomnę tego miejsca do końca życia.
Jakie tytuły pióra J. Picoult jeszcze się ujęły? Poluję na jej twórczość, nie zaprzeczam, również przeczytałam kilka jej książek.
OdpowiedzUsuńTo jest taki powód do dumy... czytasz tekst amerykańskiej autorki a tutaj nawiązuje do nas, Polaków. Cóż, szkoda, że w takich smutnych, wręcz tragicznych aspektach jesteśmy kojarzeni ;(
"Karuzela uczuć" którą przeczytałam jako pierwszą z książek Picoult oraz "Dziewiętnaście minut". Z tym że przeczytałam je, będąc nastolatką, tak jak główni bohaterowie, więc świetnie się z nimi utożsamiałam i nie wiem, czy gdybym sięgnęła po nie teraz, byłabym pod równie ogromnym wrażeniem. W sumie jak tak teraz myślę to jeszcze "Krucha jak lód" bardzo mi się podobała, choć już nie aż tak bardzo.
UsuńA Tobie jakie książki Jodi przypadły do gustu? :)
Książki tej autorki zawsze wyzwalają we mnie wiele emocji i refleksji. Uwielbiam jej prozę.
OdpowiedzUsuńZa tą książkę pokochałam Jodi bez reszty - piękna, wzruszająca, magiczna... Teraz czytam jedną z jej książek już po ran -enty i niedługo ją chyba zrecenzuję :)
OdpowiedzUsuńDokładnie - rewelacyjna :) Jaką to teraz czytasz?
Usuń"Linia życia' :)
UsuńLubię polskie akcenty w zagranicznych książkach :) Chętnie przeczytam i ten tytuł. Czytałam dwie książki tej autorki, Bez mojej zgody, które mnie zachwyciło i niezbyt dobrą moim zdaniem Deszczową noc. Ale chętnie przeczytam właśnie tę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Jeszcze nic tej Autorki nie czytałam. Trochę mnie zniechęca fakt, że chyba tylko te trudniejsze tematy lubi. Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńmyślę, że to byłaby dla mnie dość trudna opowieść...
OdpowiedzUsuńdużo czytam o powieściach Jodi Picoult, ale jeszcze żadnej z nich nie miałam okazji przeczytać
OdpowiedzUsuńKsiążki Jodi Picoult to mój pewniak ;) Tej jeszcze nie czytałam, ale słyszałam o niej wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńokładka świetna taka klimatyczna..
OdpowiedzUsuńdużo książek tej autorki nie czytałam ale zawsze jak po jakąś sięgnę to jest rewelacyjna!
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam niczego Jodi Picoult, ale to już kolejna recenzja, która zachęca do zapoznania się z jej twórczością. Skoro określasz „To, co zostało” mianem arcydzieła, to coś musi znaczyć. :-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Picoult, więc zamierzam przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPiękna, mocna, bardzo mnie wzruszyła i zmusiła do refleksji :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Niestety jeszcze nie czytałam żadnej książki autorki, ale jedna stoi na mojej półce. „To, co zostało” będę szukać :)
OdpowiedzUsuńJodi, Jodi <3 mam w planach i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się przeczytać wszystkie jej książki
OdpowiedzUsuńKsiążka musi być interesująca.
OdpowiedzUsuńArcydzieło powiadasz? Więc nie może się nie znaleźć na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńA jakie te dwie szczególnie Cię ujęły?
OdpowiedzUsuńSpokojnie możemy sobie przybić piątkę, ta również konkretnie wbiła mnie w fotel. Po prostu chłonęłam i przeżywałam obie te historie, które prawdę powiedziawszy tworzą jedną, spójną, ale dla obu bohaterów jednak tragiczną.
Haha, dosłownie parę komentarzy wyżej widnieje Twój komentarz jeszcze sprzed paru miesięcy z tym samym pytaniem ;p Od tej pory nic się nie zmieniło - "Karuzela uczuć" i "Dziewiętnaście minut" najbardziej mi się podobały ;)
Usuń